Lily pospiesznie rzucała
potrzebne do spakowania rzeczy na łóżko, starając się o niczym nie zapomnieć. W
jej ruchach kryła się dziwna nerwowość, a oczy wypełniała niepewność. Jako że
nie była wielką fanką quidditcha, długo i mocno zastanawiała się, czy na pewno
chce jechać na mistrzostwa, a przez pewien czas miała wręcz pewność, że jednak
sobie odpuści i odsprzeda bilet komuś, komu zależałoby na nich o wiele
bardziej. Nie reflektowała na spędzanie czasu z rozentuzjazmowanym Potterem i
Blackiem, czego – jak wiedziała – nie dało się uniknąć.
Lecz usilne namowy Remusa i
obietnice, że kilka dni mogą poświęcić na wspólne zwiedzanie obcego kraju,
przechyliły szalę. Ostatecznie decyzję przypieczętowały smutne wieści Meredith,
a Lily poczuła, że nie może w takiej chwili opuścić przyjaciółki.
Dodatkowo sytuacja w domu
nadal nie prezentowała się ciekawie. Rodzice wychodzący na znaczną część dnia
do pracy, zostawiali tym samym obie córki wyłącznie we własnym towarzystwie.
Dla Lily szybko sytuacja okazała się nie do zniesienia. O ile przy rodzicach
Petunia jeszcze starała się udawać – choć wkładała w to wyłącznie tyle energii,
ile to absolutnie konieczne – że toleruje młodszą siostrę, to gdy tylko znikali
za drzwiami mieszkania, otwarcie nią gardziła.
Petunia nie tylko wyrządzała
Lily ból, ale również sprawiała, że powracały dawne, nieco już zakurzone
wspomnienia, których Evans wcale nie chciała przywoływać. Świadomość, że kiedyś
było lepiej. A wraz z nią ten dojmujący żal, że przeszłość już nigdy nie wróci.
Dawniej, kiedy magiczny
świat dopiero otwierał się przed nią otworem, wszystko wydawało się inne. Zamiast
śmiertelnych wrogów były najlepszymi przyjaciółkami i powiernicami sekretów,
rozmawiającymi językiem niezrozumiałym dla nikogo poza nimi. A później wkroczył
między nie chłopak ze Spinner’s End, niosąc ze sobą magię i niezgodę.
Snape udawał jej przyjaciela,
równocześnie coraz bardziej oddalając się i wpadając w ślizgońską
indoktrynację. Lily do dziś nie potrafiła zrozumieć, czemu Severusowi ubzdurało
się, że różniła się czymkolwiek od pozostałych mugolaków, którymi coraz
otwarciej gardził.
Tamto pamiętne popołudnie,
kiedy nazwał ją szlamą, ostatecznie ich rozdzieliło. „Szlama” utkwiło w umyśle
Evans niczym zadra pod paznokciem i nie istniał żaden sposób, by się jej
pozbyć.
Lily czasami żałowała, że
list z Hogwartu nie przyszedł również do Petunii. Miała już dość goryczy w
każdym słowie, pozornie ukrytej pod stertą wyzwisk wypowiadaną z cichym sykiem,
jakby przez zaciśnięte zęby.
To wszystko składało się na
niezbyt udane wakacje, mimo miłych, ciepłych letnich wieczorów spędzanych na
wspólnie z rodzicami. Samotne dni w towarzystwie Beatlesów, a także ton
powieści sprawiały, że coraz bardziej chciała się wyrwać z Cokeworth i wrócić
do przyjaciół oraz szkoły. Do miejsca, gdzie w całości ją akceptowano. Gdzie
nie musiała kryć się po kątach, ani udawać „zwyczajnej”. Gdzie po prostu mogła
być sobą.
♠
Remus z torbą podróżną
przewieszoną przez ramię szybko przepychał się na zaplecze zatłoczonego
Dziurawego Kotła. Zacisnął pięści tak mocno, że paznokcie aż wbiły w dłoń,
zostawiając ślady w kształcie niewielkich półksiężyców. Westchnął, zbierając
myśli i starając się uspokoić rytm serca. Tak usilnie starał się zostawić za
sobą wspomnienia i choć wydawało mu się, że po części uporał się już z tym
problemem, to równocześnie ciążyła mu obawa, że gdy tylko ujrzy Skyler,
wszystko momentalnie do niego wróci i ponownie odbierze zdolność racjonalnego
myślenia.
Stuknął różdżką w mur, który
po chwili zmienił się w łukowe przejście i w całej okazałości, ukazała się
przed nim ulica Pokątna. Musiał przyznać, że zaszłe zmiany, jakie tu zaszły, były
kolosalne. To, co widział, wydawało się jedynie cieniem dawnej Pokątnej, do tej
pory zawsze tętniącej życiem.
Lupin poprawił torbę na
ramieniu i ruszył w stronę kawiarni Floriana Fortescue.
Gdy podszedł wystarczająco
blisko, nie dowierzał, że trafił w dobre miejsce. Pamiętał, jak kiedyś na zewnątrz
stały stoliki, praktycznie zawsze oblegane w komplecie. Niepewnie przestąpił z
nogi na nogę, wziął głęboki oddech, po raz kolejny powtarzając sobie, że da
radę i że tamta decyzja sprzed miesiąca pozostawała słuszna, pchnął drzwi
sklepu.
Nie wierzył własnym oczom.
Mimo że z zewnątrz zdawało się, że kawiarnie porzucono, w środku sytuacja
przedstawiała się zgoła inaczej. Witryny zostały zaczarowane tak, że sprawiały wrażenie,
jakby za oknem znajdował się przyjemny dla oka pejzaż, a liczne lampy rozświetlały
złotym światłem nawet najdalsze zakątki przybytku. Za kontuarem stał
uśmiechnięty właściciel, najwyraźniej cieszący się, że pomimo ciężkich dni
udało mu się utrzymać na rynku.
Może rzeczywiście jest coś w tym, co mówią Syriusz i James, że w tych czasach
potrzeba nam powodów do małych radości znacznie bardziej, niż kiedykolwiek
wcześniej, przemknęło przez myśl Remusowi.
– Witaj, bracie!
Krzyk Syriusza dotarł do
Remusa, dzięki czemu udało mu się zlokalizować przyjaciół. Podszedł do nich
pośpiesznie, w duchu ciesząc się, że rozłąka dobiegła końca. Niby lubił
przebywać w domu, ale letnie miesiące niosły za sobą piętno samotnych przemian,
rzucających cień na wszystkie pozostałe dni.
– Gdzie one są? – spytał Potter, uważnie spoglądając na
zegarek, przytupując przy tym nogą.
– Nie przejmuj się Jamesem…
Od paru dni znajduje się zupełnie w swoim świecie… – stwierdził Black z
nieskrywanym rozbawieniem.
– Jeśli nie zjawią się tu
za dwadzieścia minut, jesteśmy upupieni! – wykrzyknął nerwowo Rogacz. – Czemu
musiały iść akurat dzisiaj iść oglądać jakiegoś bobasa… Akurat dzisiaj!
– Upupieni? – powtórzył
sceptycznie Remus, zajmując wolne krzesło.
– Wydaję mi się, że nawet
cię nie słyszał – dodał Łapa, klepiąc Jamesa po ramieniu. – Jak dojedziemy na
miejsce, wszystko mu przejdzie, co do tego mam pewność.
– Gdzie one są?! – mamrotał
Potter pod nosem, coraz bardziej zniecierpliwiony, uparcie wpatrując się w
wolno poruszające się wskazówki zegarka.
– A gdzie Peter? – spytał Lupin,
rozmasowując ramię.
– Powiedział, że spotkamy
się na miejscu. Z tego, co wiem, użył świstoklika z Briony i jej rodziną –
odparł Łapa, dopijając kawę.
Ku uldze Jamesa, przez
drzwi kawiarni przeszły właśnie dziewczęta rozprawiające o czymś z przejęciem.
– Idziemy! – wykrzyknął,
momentalnie zrywając się na równe nogi, a następnie wypadł na ulice Pokątną, wypychając
przed sobą dziewczyny. Syriusz pokręcił z politowaniem głową, po czym zapłacił
rachunek u Fotrescue.
– Trzeba mu było jednak nie
pozwolić wypić tej kawy – dodał z westchnieniem, zamykając za nimi drzwi.
Remus nie sądził, że
ponowne spotkanie ze Skyler okaże się aż tak trudne. Liczył raczej, że przez
ubiegły miesiąc udało mu się na tyle zapanować nad tym uczuciem, że zdusił je w
zarodku. Lecz kiedy wyszedł z kawiarni Floriana Fortescue, a ona obdarzyła go
słodkim uśmiechem, poczuł się zupełnie tak, jakby nie minął nawet jeden dzień
od ich rozstania.
Powoli zdenerwowanie Jamesa
ustępowało podnieceniu i w obecnej chwili nie mógł ustać w miejscu.
– Za dużo kofeiny – stwierdził
Black z westchnieniem, kręcąc lekko głową, gdy James ruszył przed siebie tak
szybko, że Lily i Meredith miały problem z nadążeniem. Łapa podbiegł do
przyjaciela, zostawiając za sobą Remusa. Po drodze na moment zatrzymał się przy
Evans, Paxton i Chenal, z którymi nie dano mu się jeszcze przywitać, i posłał
im przepraszający uśmiech, ze zdziwieniem zauważając, że w przeciwieństwie do Huncwotów,
nie posiadają żadnego bagażu poza torbami, niewiele większymi od tych
szkolnych. Szybko pokonał rosnący dystans pomiędzy Jamesem a resztą grupy, po
czym chwycił Rogacza za tył kołnierzyka. – Zwolnij – stwierdził ostro, po czym
ze świstem wypuścił powietrze z płuc. – Dziewczyny za tobą nie nadążają, jak
tak pędzisz, a ja... Ja naprawdę nie przepadam za bieganiem.
– Za szybko idę? – spytał
niepewnie James, jakby sam niedowierzał, że to możliwe.
– Spokojnie, bracie,
zdążymy. Wszystko pójdzie zgodnie z planem – starał się uspokoić Pottera,
równocześnie zerkając za siebie, rozglądając się za resztą grupy. Ku jego
uldze, dzielnie parli w ich stronę.
Kiedy w końcu dotarli do
wejścia dla interesantów, James coraz częściej niespokojnie zerkał na zegarek,
martwiąc się, że się spóźnią, mimo że godzina wskazywała, że wciąż mieli
przynajmniej dziesięć minut zapasu.
Jako że zepsuta budka
telefoniczna, służąca za przejście do Ministerstwa Magii, miała ograniczone
rozmiary, musieli podzielić się na dwuosobowe grupy. Do Syriusza dotarło, jak
bardzo James skupił się i zdenerwował podróżą, dopiero w chwili, gdy Rogacz nie
przedsięwziął żadnych kroków, aby znaleźć się w ciasnej przestrzeni razem z
Lily.
Zanim Remus zdążył
zareagować, Lily i Meredith z głośnym zgrzytem zamykały za sobą drzwi. Zresztą,
co wolno mu powiedzieć, nie wzbudzając przy tym podejrzeń? Przecież nie mógł
się zdradzić, nie po tym, jak długo udało mu się utrzymać to w tajemnicy i nie
po tym, co zadecydował. Doskonale wiedział, że gdyby tylko przyjaciele się
dowiedzieli, od razu staraliby sie go przekonać do porzucenia tej, w ich
mniemaniu, okropnie złej decyzji, starając się wmówić Lunatykowi, że przecież
należy mu się coś od życia.
Remus wszakże zamierzał dotrzymać
postanowienia. Obawiał się, że zamknięcie w tak ograniczonej przestrzeni ani
trochę mu tego nie ułatwi.
Ponaglany przez Pottera,
niepewnie, z lekkim ociąganiem ruszył w kierunku budki telefonicznej, a każdy
krok wydawał się zajmować wieczność i równocześnie setny ułamek sekundy,
nieubłaganie przybliżając go do celu. Zamknął drzwi, wstrzymując oddech oraz
przymykając oczy, zupełnie jakby starał się znaleźć w całkowicie innym,
najlepiej oddalonym o wiele mil, miejscu. Coraz ciężej szło mu skupienie się,
szczególnie gdy Skyler przestąpiła z nogi na nogę i jak gdyby nigdy nic się nie
stało, spytała:
– Jak tam wakacje?
Skóra zaczęła go mrowić i
już doskonale wiedział, że nie znajduje się nigdzie indziej. Że w gruncie
rzeczy niczego bardziej nie pragnął, jak znajdować tu i teraz. Zacisnął dłoń w pięść,
schowaną za plecami. Bądź silny, przecież
dobrze wiesz, że tamta decyzja była jedyną słuszną. Nie wolno ci się teraz poddać.
– Dobrze, dziękuję. A
twoje? – odpowiedział z przesadną kurtuazją, starając się utrzymać nerwy na
wodzy i poskromić zmysły, z których każdy wyrywał się teraz w jej stronę.
Odetchnął z ulgą, gdy budka
szarpnęła lekko, zawiadamiając, że dotarli na miejsce. Remus, może odrobinę
zbyt gwałtownie, otworzył drzwi windy i wypadł na zewnątrz.
Skyler przypatrywała mu się
z lekkim zaskoczeniem, pewna, że nawet nie zauważył, jak trudno było jej udawać,
że cała ich wspólna historia się nie wydarzyła. Pewnie nie miał nawet pojęcia,
jak niesamowicie chciała, by jednak zmienił swoją decyzję.
Ruszyła za Lupinem, nerwowo poprawiającym
pasek torby na ramieniu, kierującym się w stronę Lily oraz Meredith. Chenal
żałowała, że nie wykorzystała tamtej sytuacji, ale przecież obiecała Remusowi czas
i swobodę podjęcia decyzji. Nie sądziła tylko, że będzie tego aż tak żałować.
Zanim zdążyła dołączyć do
grupy, z budki telefonicznej wytoczył się James, popędzając ich w kierunku
stanowiska kontroli. Gdy znudzony czarodziej w szarej szacie obejrzał ich
różdżki i potwierdził przynależność do magicznego świata, ruszyli za pędzącym
Potterem w stronę Głównego Biura Sieci Fiuu.
Ku jego najwyższej uldze i
zgodnie z przewidywaniami wszystkich pozostałych zdążyli na czas, tylko po to,
by ustawić się w długiej kolejce.
Syriusz wywrócił oczyma,
ale w głębi cieszył się, że z Jamesa powoli uchodziło napięcie. Obawiał się
tylko, że za moment zacznie za tym tęsknić, kiedy przyjaciel ze skrajnego
zdenerwowania wpadnie w równie ekstremalną euforię. Już teraz zdawało mu się,
że dostrzegał, jak Rogacz zaczynał nieznacznie podskakiwać. Black postawił
bagaż koło nogi, po czym zaplótł ręce na piersi, z lekkim uśmiechem
przyglądając się stojącej kilka osób wcześniej brunetce, nerwowo przygryzającej
wargę i co rusz zakładającej niesforny kosmyk włosów za ucho, przy
akompaniamencie westchnień dziewczyn na temat malutkiego Xaviera.
– Całe szczęście zdążyłem –
dotarł do Syriusza znajomy głos, w którym dało się usłyszeć usilnie powstrzymywane
rozbawienie. – Zupełnie nie wiem, po co kazałaś przychodzić mi tak wcześnie,
Merry – dodał, co wprawiło Syriusza w lekką konsternację i odwrócił się
niepewnie, by potwierdzić swoje obawy.
Prędko przeniósł spojrzenie
na Jamesa, ponownie tego dnia przechodzący szybką zmianę stanu emocjonalnego.
– Czy naprawdę nie mogłaś
mnie poinformować, że chodzi akurat o niego? – syknął Potter, zbliżając się do
Paxton, starając się udawać, że przybysz wcale nie stoi tuż obok.
– Cześć, James – wszedł Jamesowi
w słowo Anton, posyłając mu przyjacielski uśmiech, na co Rogacz odpowiedział Paxtonowi
morderczym spojrzeniem. – A ja głupi myślałem, że skoro już nie gramy w
konkurujących drużynach, zapomnimy o wszystkich ubiegłych zatargach. Lecz
najwyraźniej się myliłem – dodał z lekkim westchnieniem.
– A ty myślałeś, że o kogo
chodziło? – prychnęła Meredith, podchodząc bliżej i obrzucając Pottera
pobłażliwym spojrzeniem, opierając dłonie na biodrach.
– Byłem pewien, że o tego
twojego chłoptasia – odparł pewnie, spoglądając nieprzychylnie na Paxtona.
– Skoro tak bardzo przeszkadza
ci obecność mojego brata, to powinieneś się zorientować, o kogo mi chodzi. Ale
na pytanie, czy mogę zabrać kogoś na miejsce Petera, odpowiedziałeś, jasne,
żaden problem! Lecz jak widać, najwyraźniej istnieje jakiś problem –
podsumowała, podnosząc głos, wzbudzając tym samym lekkie zainteresowanie
pozostałych podróżnych.
– Byłem pewien, na Merlina,
że nie muszę pytać, skoro nie odstępujecie się na krok! – odparł James
wzburzony, równocześnie starając się nie krzyczeć.
– Jeśli już musisz
wiedzieć, to Charles i ja nie jesteśmy już razem – odparła Meredith, pochylając
się lekko w stronę Jamesa, po czym momentalnie posmutniała i odwróciła się w
stronę przyjaciółek.
– Piękny popis, Potter.
Powinszować – skwitowała Lily z pogardą, patrząc na Jamesa z niesmakiem. – Idź
już lepiej stanąć gdzieś daleko od nas – dodała, a gdy nie zareagował,
skierowała się w stronę Syriusza:
– Black, przydaj się na coś
i zabierz go gdzieś. I najlepiej spraw, żeby taka sytuacja się już nie
powtórzyła.
♠
Gdy wreszcie weszli do
biura, zauważyli, że kolejka rozdzielała się na dwie odnogi – jedna tradycyjnie
służąca czarodziejom do przekraczania granic kraju, a druga, specjalnie na tę
okazję, obsługiwała wyłącznie pasażerów udających się na Mistrzostwa Świata w
Quidditchu.
Jak dowiedzieli się od
pracownika, wyraźnie nieszczęśliwego, że nie może zamienić się z nimi
miejscami, niestety nie udało się zorganizować transportu bezpośrednio na teren
turnieju, ponieważ włoskie Ministerstwo Magii wymagało, by zarejestrować
każdego czarodzieja przybywającego na teren ich kraju. Jednak nikt głośno nie
mówił o tym, że za wszelką cenę starają się uniknąć zamętu podobnego do tego w
Wielkiej Brytanii.
Mężczyzna zapewnił
równocześnie, że ta obowiązkowa przesiadka nie będzie wiązać się z żadnymi
dodatkowymi kosztami. Odczekali na swoją kolej, po czym wszyscy razem wcisnęli
się do pokaźnych rozmiarów kominka, zgodnie z ich przypuszczeniami zwykle
używanego do transportu rodzin z dziećmi, a następnie pracownik Ministerstwa
sięgnął do dużego słoika stojącego nieopodal, wyglądem przypominającego stojak
na parasole, i wyciągnął z niego garść niebieskiego proszku Fiuu, później
wsypał go do kominka z głośnym okrzykiem: Ministerstwo
Magii, Biuro Obsługi Podróży Międzynarodowych, Rzym, Włochy.
Bardzo się cieszę, że udało ci się opublikować rozdział :) Fajnie, że zawarłaś w rozdziale trochę relacji Lily z Petunią i naprawdę nie mogę doczekać się mistrzostw. Ciekawa jestem, czy wspólnie spędzony czas ociepli trochę relacje Lily i Jamesa ;) Wygląda na to, że Remus podjął złą decyzję, spodziewałam się tego, chociaż nadal mam nadzieję, że zmieni zdanie (albo ktoś mu w tym pomoże). Życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńN
Niezmiernie dziękuję za komentarz :)
UsuńPozdrawiam gorąco,
maximilienne
Rozdział mi się podobał, szczególnie dlatego,że przyjaciele znów są razem, a więc będzie zabawa ;p Zdenerwowanie Jamesa mnie rozbroiło, ale jeszcze abrdziej fakt, że to Syriusz musiał go uspokajać, nie spodziewałabym się xD nieźle zabawne. Wydaje mi się,że POtter może wykorkować z nadmiary tych emocji, biedaczek ;p powinien nieco wyluzować! Lily współczuję, oczywiście, relacji z siostrą, choć niestety mnie nie zaskoczyły. Mam ogrmną nadzieję, że któryś z Huncwotów domyśli się, w kim zakochał się Remus, bo inaczej to chyba nic goo nie przekona, że uciekanie przez uczuciem jest głipotą... Ciekawe, jak to pociągniesz. W poście znajdowało się nieco powtórzeń, np. na początku:
OdpowiedzUsuń"Petunia nie tylko sprawiała Lily ból, ale również sprawiała, że powracały dawne, nieco już zakurzone wspomnienia, których Evans wcale nie chciała przywoływać. Świadomość, że kiedyś było lepiej. A wraz z nią ten dojmujący ból, że przeszłość już nigdy nie wróci.
Dawniej, kiedy magiczny świat dopiero otwierał się przed nią otworem, wszystko było inne. Zamiast śmiertelnych wrogów były najlepszymi przyjaciółkami i powiernice sekretów rozmawiające językiem niezrozumiałym dla nikogo poza nimi. A później wkroczył między nie chłopak ze Spinner’s End, niosąc ze sobą magię i niezgodę." -> m.in. "sprawić", "być", "ból". jest też zła odmiana we fragmencie o powiernicach sekretów. W kawiarni brakowało w którymś słowie ogonka na końcu, było "e" zamiast "ę", ale nie mogę teraz znaleźć. Z niecierpliwością czekam na cd i zapraszam do mnie na świeżo dodaną nowość:)
Ja też wolę jak są razem ;) Łatwiej się piszę. I zawsze mnie wkurzało, jak autorzy wciskają wszystkich huncwotów, Lily i jej przyjaciółki do domu jednej z osób na całe wakacje. Myślę, że wszyscy rodzice przyjęliby to, że dziecko, które 10 miesięcy jest w szkole, pozostałe dwa też spędzi gdzieś z dala od domu :p
UsuńA relacje Lily z siostrą nie miały być zaskakujące... W końcu to kanon, więc nie można tam zbytnio zamieszać.
Dziękuję za powtórzenia i potknięcia, musiałam chyba na moment oślepnąć, kiedy poprawiałam tamte fragmenty. Za moment się tym zajmę.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam gorąco,
maxie
Super rozdział ;) Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i mam nadzieję że się wkrótce pojawi ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam ciepło,
Usuńmaxie
Bardzo się cieszę, że Ci się udało i to naprawdę z niezłym skutkiem i czasem! Właściwie nie wyczuwa się w rozdziale żadnego kryzysu :) Mam nadzieję, że teraz pójdzie Ci już tylko łatwiej.
OdpowiedzUsuńFajnie, że nasi bohaterowie znów są wszyscy razem. Czekam z niecierpliwością na jakieś przygody podczas mistrzostw. Niekoniecznie te negatywne, właściwie mam nadzieję, że Voldemort nie zepsuje tej imprezy. Może jakaś zabawa, trochę alkoholu i coś między Skyler i Remusem? Albo Jamesem i Lily? Albo Syriuszem i kimś? :)
Pozdrawiam!
Haha, to dobrze, że najwyraźniej nie widać, który fragment jest napisany z opóźnieniem czasowym ;) Cieszę się niezmiernie. Zobaczymy jak to będzie, bo szarpnęłam i za moment wypchnę do publikacji wszystko co miałam i zostanę z pustymi rękoma, a czasu jakby wcale nie mam więcej.
UsuńA jak tam się czujesz na nowej drodze życia? ;) Jakieś znaczące różnice?
Niezmiernie dziękuję za komentarz i pozdrawiam gorąco,
maxie
Właśnie po raz drugi skasowałam sobie komentarz w trakcie pisania ;< Z takiego też powodu zabrakło go pod 'prorokiem' - pisałam, pisałam i się skasował, a drugie podejście wyleciało mi z głowy - przepraszam!
OdpowiedzUsuńNotka bardzo przypadła mi do gustu - taka lekka i przyjemna, w ogóle nie wskazująca na problemy z weną :) No i nareszcie doczekałam się Lily i Remusa! Te Lupinowe rozterki... wspaniałe :) Podskakiwaniem Pottera rozbawiłaś mnie na całego, dobrze jest widzieć, że i on czasem może się czymś denerwować ;)
Mam wielką nadzieję, że nie masz w planie rozwalenia mistrzostw śmierciożerczą przygodą. I czekam na jakieś poalkoholowe pikantne fragmenty :P
Pozdrawiam!!
Przykro mi bardzo, że Ci się komentarz skasował :( Ale tym bardziej mi miło, że jednak postanowiłaś napisać go jeszcze raz. I najwyraźniej, jeszcze raz. Strasznie mi miło :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko,
maxie
Upupieni! Rozwaliło mnie to XD
OdpowiedzUsuńKurczę, witam i zmykam, bo mam za dużo do nadrobienia (znów!) a czas, niestety, nagli jak nigdy. W każdym razie przeczytani, trzymam kciuki za Twoją wenę, motywację, cierpliwość i wszystko po kolei (:
Pozdrawiam cieplutko!
Ja ostatnio też zostawiam głównie takie komentarze niestety. Nie jest to zbyt miłe z mojej strony, ale lepsze to, niż całkowity brak odzewu... W takim razie dziękuję, że zostawiłaś po sobie choć taki ślad ;)
UsuńDziękuję gorąco za komentarz i pozdrawiam,
maxie
Hej. Świetnie piszesz. Jestem tutaj pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni. Również uważam, że gdyby Petunia otrzymała list z Hogwartu to zachowywałaby się inaczej względem Lily, niestety zazdrość jest okrutna.
OdpowiedzUsuńWybacz,że bez ładu i składu, ale trudno pisać jedną ręką [druga przykłada kompres]. Zapraszam na swój blog, jeżeli najdzie Ciebie ochota ;)
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam gorąco,
Usuńmaxie
Bardzo podobają mi się twoje opowiadania :) .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :) i życzę weny .
Niezmiernie dziękuję za komentarz :)
UsuńPozdrawiam cieplutko,
maximilienne
Świetnie piszesz ! Jestem tutaj po raz pierwszy i bardzo spodobało mi się twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego rozdziału , mam nadzieję , że pojawi się on w jak najkrótszym czasie . Życzę weny :)
Monia
Gorąco dziękuję za komentarz :)
UsuńPozdrawiam,
maximilienne
Świetny rozdział !!! Bardzo mi się podobał !
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz !!! Twój blog poleciła mi koleżanka , postanowiłam , że zajrzę na niego i nie mogłam oderwać się od czytania .
Przepraszam że piszę bez ładu i składu :)
Chciałabym aby w opowiadaniu było więcej wątków z Lily i Snapem . Runież kibicuje Remusowi i Sky
Pozdrawiam i życzę weny
Dziękuję niezmiernie za komentarz!
UsuńPozdrawiam gorąco,
maximilienne
Ach, co ta kofeina robi z człowiekiem... haha zachowanie Jamesa naprawdę mnie rozbawiło w tym rozdziale. Ale doskonale go rozumiem. Chłopak się spieszy, denerwuje, a tu musi czekać na dziewczyny, którym akurat teraz zechciało się oglądania małego dziecka. Emocje wzięły nad nim górę, ale nie ma się co dziwić z drugiej strony.
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że Lily nie jest łatwo obcować ze swoją siostrą. Nigdy nie przepadałam za Petunią i wydaje mi się, że dziewczyna zwyczajnie zazdrości listu z Hogwartu i tych wszystkich magicznych umiejętności. A przez to staje się coraz bardziej zgorzkniała.
Poza tym wzruszył mnie jeden fragment dotyczący umiejętności cieszenia się z małych rzeczy w tak trudnych czasach. Był naprawdę prawdziwy... bo przecież kiedy jest naprawdę ciężko, wystarczy drobnostka, by wywołać cień uśmiechu na czyjejś twarzy. Pięknie to opisałaś.
Rozdział według mnie był pełen optymizmu, szczególnie jego druga część - kiedy przyjaciele spotkali się w swoim gronie. Bardzo przyjemnie i lekko się czytało. Pozdrawiam :*
Strasznie dziękuję za miły komentarz :)
UsuńPozdrawiam gorąco,
maxie
Hejka. Niezbyt przepadam za Jamesem [szczerze powiedziawszy akurat jego lubię najmniej z Huncwotów, za to Syriusz jest rewelacyjny] wracają... ukazałaś go w ciekawy, nawet intrygujący sposób. Co Petuni to zgadzam się, że po prostu zazdrości Rudej. Gdyby i Petunia dostała taki sam list, to jestem pewna, że siostry byłyby najlepszymi przyjaciółkami, a tak? Zazdrość zabiła przyjaźń...niestety.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
PS.: Zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam, ale może się Tobie spodoba ;)
http://slytherin-pure-blood.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za komentarz! :) Liczę, że zostaniesz na dłużej ;)
UsuńPozdrawiam cieplutko,
maximilienne
Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że jeszcze trochę poczekamy... :(
UsuńRemus i Sky to chyba mój ulubiony wątek! Zainteresowałaś mnie od razu i łapczywie czytam każdy rozdział, pożerając przy tym kilogramy czekolady i wypijając litry herbaty. Idę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńDziękuję gorąco za komentarz! :) Liczę, że zostaniesz na dłużej ;)
UsuńPozdrawiam cieplutko,
maximilienne
Może kolejne spotkanie z framugą i życzenie? ;P Z niecierpliwością czekam na mecz, ale jestem uzbrojona w cierpliwość i mam nadzieję, że nasze komentarze sprawią, że procenty u góry strony zaczną powoli rosnąć bo twoje pióro samo z przyjemnością zabierze się do skrobania kontynuacji ;)
OdpowiedzUsuńWeny i huncwotów ;)
niecnimarudersi.blogspot.com
Może rzeczywiście to najlepsze rozwiązanie. Ostatnio postanowiłam przebrnąć przez swoje rozdziały i sklecić coś na kształt streszczenia, to może wpadną mi do głowy jakieś historię, które można by rozwinąć. Bo niestety, przy takiej ilości tekstu, drobnostki zaczynają umykać.
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam,
maxie
Wreszcie tu dotarłam. Musiałam nadrobić Twój, dość spory, dorobek i z zadowoleniem stwierdzam, że nareszcie mi się to udało. Nie będę tu pisać szczegółowego wypracowania na temat całej historii, bo zajęłoby mi to pół dnia, a podobno powinnam zacząć się uczyć. Powiem tylko, że bardzo podoba mi się wielowątkowość tego opowiadania i podziwiam Cię za to, że potrafisz to wszystko zgrabnie połączyć. Ja sama często się gubię, kiedy muszę zapanować nad zbyt dużą liczbą postaci. Ciężko mi wybrać tutaj swego ulubieńca, ale chyba jednak będzie nim Remus (nie Syriusz! Chociaż po głębszych przemyśleniach może się to zmienić, zazwyczaj ostatecznie wybieram Syriusza).
OdpowiedzUsuńCóż, pisz, bo bardzo dobrze Ci to wychodzi. Pomysłowość to pewnie Twoje drugie imię.
Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam.
Niezmiernie mi miło powitać Cię w moich skromnych progach! Podziwiam, że chciało CI się tyle nadrabiać, bo trochę tego się już zebrało. Niezmiernie dziękuję za wszystkie miłe słowa :)
UsuńIdę pisać, a co!
Pozdrawiam gorąco,
maxie