♪
Ciszę prawie pustego dormitorium przerwał głośny stukot. Remus
bąknął coś pod nosem, po czym energicznie obrócił się na drugi bok, naciągając
poduszkę na głowę. Niestety nie zatrzymało to huku rozrywającego szczątki
pozostałego jeszcze snu.
– Mynd ar goll – warknął w stronę drzwi, jednak łomotanie nie ustało.
Westchnął zrezygnowany, przekonany, że intruz raczej nie
odpuści. Usiadał na łóżku i przecierając zaspane oczy, zastanawiał się, kogo mogło
przywiać o tej porze. Nocne niebo przecięła błyskawica, a po niej łomotanie do
drzwi stało się jeszcze nachalniejsze. W ciemnościach wymacał różdżkę, po czym
otworzył wejście zaklęciem. W tej chwili marzył jedynie o tym, żeby hałas
ustał, a on mógł ponownie wrócić w objęcia snu. Zapalił różdżkę, lecz
niezmiernie szybko ją zgasił, ponieważ raziła jego przyzwyczajone obecnie do
ciemności oczy. Już miał nakrzyczeć na sprawcę całego zamieszania, kiedy
dotarło do niego, że patrzył na zapłakaną Skyler. Choć wcale nie zachwycił go
ten nocny nalot i wyrwanie ze snu, jakoś nie potrafił się zdobyć na to, by
wygłosić jakąkolwiek uwagę na ten temat.
– Co się stało? – spytał niepewnie.
Dziewczyna wyglądała jak siedem nieszczęść, a on niezbyt
wiedział, jaki cel miała jej wyprawa do jego sypialni i przede wszystkim, jak
mógłby jej pomóc. Bo choć Chenal zawsze sprawiała wrażenie najbardziej
wytrzymałej ze wszystkich dziewcząt, teraz wyjątkowo wyglądała, jakby
przeraźliwie potrzebowała czyjeś pomocy.
– Remusie… – zaczęła z wahaniem, załamującym się
głosem.
Absolutnie nie wiedziała, jak zadać takie pytanie. Z
chłopakiem nie łączyły jej przecież żadne poważniejsze więzi, przez co wydawało
jej się, że przyjście tutaj było kompletnie nie na miejscu. Przez krótki moment
żałowała, że w ogóle zdecydowała się pojawić pod drzwiami męskiego dormitorium,
ale gdy przypomniała sobie uczucie paraliżującego strachu, dotarło do niej, że
po prostu nie miała innego wyjścia. Oddech powoli się regulował, jako że już
sama obecność innego człowieka dodawała jej otuchy.
– Proszę, nie zrozum
mnie źle, ale czy mogłabym pożyczyć twoją różdżkę? – zapytała nieśmiało,
pociągając nosem i ocierając łzy z zaczerwienionych policzków. Niby nie
figurowało to na liście zachowań zakazanych, ale czarodzieje raczej niechętnie
pożyczali swoje różdżki.
Choć zdziwił go taki obrót sprawy, wstał i na pamięć
przeszedł przez pokój, w międzyczasie naciągając długie rękawy aż do
nadgarstków. Nie mógł przecież pozwolić, aby jego tajemnica wyszła na jaw.
Podając jej różdżkę, oparł się o framugę. Niepewnie chwyciła ją, a następnie
zręcznym ruchem wyczarowała błękitny płomyk, który zawisł cal nad jej wysuniętą
dłonią. Błękitna poświata nadawała jej srebrzystym tęczówkom odcień przywodzący
na myśl Remusa pewne kwiaty, których nazwy nie potrafił teraz odnaleźć w
czeluściach umysłu.
– Dziękuję – powiedziała, oddając mu jego własność. – I
przepraszam za najście. Nie powinnam tego robić, ale w podobnych sytuacjach
raczej nie myślę racjonalnie. – Spojrzała na niego skruszonym wzrokiem.
– Proszę. Cieszę się, że mogłem pomóc – dodał, opuszkami
palców przecierając zaspane oczy.
Spojrzał na Skyler z ciekawością. Niebieskie światło
iluminowało jej twarz, nadając jej taki wyraz, jakiego jeszcze w żadnej
sytuacji u niej nie spotkał. Ponownie tej nocy Chenal wydała mu się aż nazbyt
okrutnie bezbronna. Tak bardzo niepodobna do tej Skyler, jaką znał na co dzień.
Remus dostrzegł w jej oczach coś, z czym nie zetknął się nigdy wcześniej. Od
dziewczyny biło tak doskwierające odosobnienie, że aż zdawało się bliskie jego
własnemu.
Rozdarta między dwoma światami, nie chciała odpuścić
przeszłości, tak często zmuszając się przy tym do cierpienia. Kiedyś miała
ochotę z tym skończyć – porzucić tę przemożną potrzebę zachowania przy sobie
wspomnień, ale wiedziała, że wtedy wszystko potoczy się jak lawina. Że nawet
się nie obejrzy, a już nie będzie pamiętała twarzy rodziców. Że zapomni, jak
kiedyś jej życie odbywało się w zupełnie innej przestrzeni.
Ludzie nie zostali stworzeni po to, by pamiętać. A jeśli
kurczowo chwytali się przeszłości i za wszelką cenę chcieli uwięzić przy sobie
to, co już dawno upłynęło, los zsyłał na nich koszmary. Tak Skyler zwykła to
sobie tłumaczyć i choć dobrze znała konsekwencje, nadal uparcie trzymała się
ubiegłego czasu.
– Jeszcze raz dziękuję – wyszeptała, stając na palcach. Pochyliła
się lekko i złożyła krótki pocałunek na policzku Lunatyka. Tam, gdzie jej usta
zetknęły się z jego skórą, palił go żywy ogień.
Szybko odwróciła się i osłaniając płomyk przed zgaśnięciem,
wróciła do swojego dormitorium, pozostawiając Remusa tam, gdzie stał, wciąż
wspartego o framugę.
♠
James Potter musiał przyznać: był słabym człowiekiem. Gdy
kilka miesięcy temu obiecał sobie, że dorośnie, naprawdę myślał, że podoła.
Bardziej oszukiwał się myśląc, że to, że dojrzeje, w jakikolwiek sposób wpłynie
na jego relację z Lily. Może i nie patrzyła już na niego tak krzywo jak
wcześniej, ale poza tym nic się nie zmieniło w ich kontaktach. Wydawało mu się,
że nie przybliżył się do niej nawet o krok. A teraz jego słaba wola miała go
ponownie od niej oddalić.
Zdaniem Rogacza plan Syriusza zdawał się nie mieć wad. Nie
istniało nic lepszego, niż upokorzenie Ślizgonów na dopełnienie dobrego dnia.
Późniejsza kara wcale ich nie przerażała, w niezbyt długich żywotach odbyli już
ich tyle, że liczba przekraczała ilość szlabanów wszystkich pozostałych uczniów
w ciągu ich całej edukacji.
Teraz spędzali bezsenne noce, dopracowując kawał. W aptece
na Pokątnej zakupili wszystkie potrzebne składniki, z których składała się
potrzebna im mikstura. Ta na szczęście nie stanowiła ogromnego wyzwania, ale
jednogłośnie uznali, że bezpieczniej będzie, jeśli warzeniem zajmie się Remus,
jako że James ledwo dostał się do klasy owutwemowej z eliksirów, a Syriusz
zabłysnął jako absolutny antytalent w tej dziedzinie. Co do tego, że Lunatyk i
Glizdogon zechcą się do niech przyłączyć, nie mieli najmniejszych wątpliwości.
W końcu takie żarty szybko stały się ich znakiem rozpoznawczym.
Dla Jamesa fakt, że przygotowania zajmowały tyle czasu, miał
jeden zasadniczy plus: nie zostawało mu zbyt wiele chwil, by myśleć o Lily.
Gdyby nie dysponował zajęciem, zapewne nie chciałaby opuszczać jego myśli. Potter
czasami odnosił wrażenie, że łączą ich jakieś pierwotne więzi – gdy była
daleko, najzwyczajniej w świecie miał się źle. Choć wiedział, że Evans nie
czuje tego samego, nie mógł przemówić sobie do rozsądku. Wybrał ją i teraz,
niezależnie od wszystkiego, nie potrafił już zawrócić. Każda odmowa jedynie
potęgowała pragnienie Rogacza.
Syriusz nie chcąc tracić czasu, którego mieli tak mało,
wtargnął do sypialni Jamesa chwilę po godzinie piątej, co absolutnie nie
pasowało do jego standardowych zachowań. Energicznie rozsunął grube zasłony,
oświetlając błękitne ściany bladym światłem kwietniowego poranka. Ominął
otwarty, nadal pełny szkolny kufer i krzesło stojące przy biurku, zawieszone
ubraniami na tyle czystymi, że można je ponownie założyć, ale nienadającymi się
już do schowania w szafie. Podszedł do łóżka przyjaciela, po czym połaskotał Rogacza
w stopę, wiedząc, że to najskuteczniejszy sposób na strząśnięcie z niego
resztki nocnych marzeń.
James, gwałtownie wyrwany z
głębokiego snu, momentalnie zerwał się na nogi, nieskoordynowanym ruchem
ramienia zrzucając przy tym na podłogę część przedmiotów znajdujących się na
jego szafce nocnej. Usiadł ciężko na zielonym posłaniu w złote znicze, starając
się przezwyciężyć okropny ból głowy, którego doświadczył, wstając tak
gwałtownie.
– Dzień dobry! – powitał go
radośnie Syriusz, z entuzjazmem wsuwając Jamesowi okulary na nos. Black dobrze
wiedział, że przyjaciel bez szkieł widzi tyle co kret.
– Dobry… – odparł James
mrukliwie, poprawiając oprawki. Zdecydowanie nie planował dziś tak wczesnej
pobudki. Miał nieodparte wrażenie, że spał nie dłużej niż kilka minut, co oczywiście
mijało się z prawdą. Zrezygnowany i zmęczony zaczął zbierać rzeczy z podłogi,
ponownie układając je na swoich miejscach. Wyraźnie posmutniał, gdy dostrzegł,
że szybka w ramce, gdzie znajdowało się zdjęcie ukochanej, jest stłuczona.
Spojrzał z wyrzutem na przyjaciela, gdy zaklęciem przywracał przedmiot do
poprzedniego stanu.
Syriusz wywrócił oczyma, gdy
zobaczył, jak James opuszkami palców dotykał fotografii dziewczyny z miną
zbitego psa.
– Może dasz sobie wreszcie z nią
spokój, bracie? Nie potrafisz po prostu przestać udawać, że ją kochasz? –
spytał Łapa, zaplatając ręce na piersi.
James był mu bliższy niż własna
rodzina, może dlatego tak bardzo nie lubił widzieć, jak młody Potter cierpi. A
ten mały, rudy potworek zdecydowanie zbyt często skazywał go na ból. Nie dało
się ukryć, że Syriusz wraz z Lily nie przepadali za sobą z wzajemnością.
Zasadniczo Black nie miał pojęcia, czemu ona go nie lubiła, a on nie mógł jej
znieść właśnie za krzywdy, jakie notorycznie wyrządzała Jamesowi. Nie
wykluczał, że jeśli kiedykolwiek się to zmieni, a szczerze powiedziawszy miał
taką głęboka nadzieję, będzie w stanie ją polubić. Zależało mu jedynie na tym,
by przestała ranić Rogacza.
– Nie mogę tak po prostu przestać
udawać, że ją kocham, Syriuszu – odpowiedział Potter zmęczonym głosem, w którym
dało się wyczuć nutę smutku.
– Dlaczego? Dlaczego, James?! Nie
zniosę, jeśli ona złamie ci serce. Nie chcę, byś stał się jak ja, James –
stwierdził Black, zapadając się w miękki fotel stający w kącie pokoju.
Nie istnieje potwór rodzący się
sam z siebie. Zawsze jest jakiś wyzwalacz, spust, jaki musi zostać pociągnięty,
aby dobry człowiek przeszedł wewnętrzną przemianę. Czynniki bywają różne:
traumatyczne przeżycia, skomplikowane relacje rodzinne, ale niestety bardzo
często jest nim po prostu kobieta. Tak właśnie stało się w przypadku Syriusza Blacka.
Ten, kto myśli, że ten członek prastarego rodu od zawsze
łamał damskie serca, jest w głębokim błędzie. Kiedyś chłopak był podobny do
wielu w swoim otoczeniu; skrycie marzył o kimś, komu będzie mógł podarować
swoją duszę, zyskując przy tym wieczną miłość. W wieku lat szesnastu wydawało
mu się, że znalazł właśnie taką osobę. Nie miał jednak pojęcia, jak to
zauroczenie odbije się na całym jego przyszłym życiu.
Syriusz oparł brodę na dłoni, wyglądając przed okno na
zalane słońcem, wciąż uśpione miasteczko. Gdzieś z czeluści jego podświadomości
wypłynęło wspomnienie Jej blond włosów i tych nieziemskich fioletowych
tęczówek, w kolorze fiołków, skrywających tyle miłości. Każdy cal jej smukłego
ciała wtedy wydawał mu się idealny, a teraz nienawidził Jej całą siłą swojego
zabliźnionego serca.
Ta jej niezwykła eteryczność zdawała się przyciągać młodego Blacka
coraz bardziej i bardziej. A gdy wreszcie Ona zawładnęła jego sercem i każdą
myślą, gdy zyskał przekonanie, że to właśnie Ona jest jego całym światem…
To przede wszystkim dla niej zerwał więzi z rodziną. Lecz
gdy przyszedł oznajmić jej, że jest już całkowicie wolny od wszystkich
ograniczeń, tak brutalnie dowiedział się, że wszystko, co znajdowało się między
nimi, było kłamstwem. Zdawała się taka delikatna, nieskalana przez całe zło
tego świata. Gdy okazało się, że w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Cały
świat Syriusza wywrócił się do góry nogami tego wieczora, gdy zastał ją w łóżku
z innym.
Wybiegając w deszczowy Londyn, poprzysiągł, że nigdy nie
wpadnie w podobne sidła. Niezależnie od tego, jak miłość nie zdawałaby się
przyjemna, ile nie niosłaby ze sobą obietnic świetlanej przyszłości i
niepojętej rozkoszy – obiecał sobie nigdy
więcej. Nigdy więcej nie chciał poczuć tego, co tamtej nocy. Gdyby tylko
istniała taka możliwość, z wielką chęcią wyciąłby sobie serce, choć miał
nieodparte wrażenie, że wówczas nie przypominało ono niczego więcej ponad
krwawiącą miazgę.
Z biegiem czasu każda rana powoli się goiła, ale on nadal
pozostawał wierny tamtej obietnicy. Stał się kimś, za kim kobiety szalały, ale
nigdy nie pozwalał sobie na nic więcej. Gdy tylko na horyzoncie pojawiały się
jakiekolwiek, choćby szczątkowe, głębsze uczucia, zrywał z kolejną dziewczynę
bez większego smutku.
Tak bardzo żałował, że James nie trafił lepiej z ulokowaniem
uczuć. Po wszystkim, co zrobiła dla niego rodzina Potterów i sam Rogacz, który
tak długo pomagał mu się pozbierać po tym druzgoczącym zawodzie miłosnym, mozolnie
cerując jego poszarpaną duszę, musiał mu się jakoś odwdzięczyć. Nie mógł
pozwolić, żeby i James stał się takim potworem z zabliźnionym sercem, jak on
sam.
Czuł się zobowiązany do rozwiązania problemu po jednej ze
stron, nawet jeśli wymagałoby to kontaktu z rudym potworkiem. Od pewnego czasu
starał się przekonać Rogacza do porzucenia tych wybujałych, zdaniem Syriusza,
uczuć. Potter jednak upierał się, że nie potrafi odpuścić. Blacka aż nazbyt
często denerwował upór przyjaciela. Zawsze pozostawała jeszcze druga droga.
Przekonać potworka, aby wreszcie zgodził się umówić z Jamesem. Łapa chyba
przesadnie wierzył w swoje zdolności perswazji, jako że wszelkie próby
wdrożenia własnego planu, zarówno ze strony Rogacza, jak i Lily, szybko miały
okazać się dla Syriusza typową walką z wiatrakami.
– Nie mogę przestać udawać, że ją kocham, bo nigdy nie
udawałem. Wierz mi, życie byłoby o wiele prostsze, gdybym mógł tak po prostu
przestać ją kochać – dodał James, wpatrując się uparcie w niewyobrażalnie
zielone oczy rudowłosej dziewczyny ze zdjęcia.
Czyli pozostaje
rozwiązanie numer dwa: kontakt z rudym potworkiem, przemknęło Blackowi
przez myśl. Syriusz powoli zaczynał wątpić w to, czy kiedykolwiek uda mu się
odwieść przyjaciela od miłości do tej upartej dziewuchy.
♠
Choć przerwa świąteczna chyliła się ku końcowi, a od
burzliwej nocy minęło już kilka dni, Remus unikał dziewczyn bardziej uporczywie
niż zwykle, a już szczególnie szerokim łukiem omijał Skyler. Nie potrafił
wyrzucić z pamięci tamtego ułamka sekundy, który teraz wciąż kołatał mu się po
niezajętej nauką głowie. Z powodu tego krótkiego wydarzenia, Lupin zaszył się w
zaciszu dormitorium, otaczając się rosyjską literaturą, licząc, że ta choć na
chwilę odciągnie jego myśli.
Lunatyk żył w głębokim przeświadczeniu, że dla Chenal nic to
nie znaczyło i że mało który z jego rówieśników zareagowałby na tak zdawkowy
pocałunek – bo ograniczający się przecież zaledwie do muśnięcia w policzek –
równie żarliwie co on. Remus od tak dawna łaknął miłości i równocześnie odpychał
wszystkie możliwości jej znalezienia, że nawet coś tak błahego absolutnie
wytrącało go z równowagi.
Potrzebował chwili dla siebie. Tak, by mógł się odizolować
od tego wszystkiego. Tak, by uciszyć swoje pragnienia czegoś więcej. Nie mógł
sobie pozwolić na takie majaki. Dobrze wiedział, że nie zasługiwał na miłość.
Może nawet nie tyle, co nie zasługiwał, bardziej chodziło o nieodparty strach
wywołany tym, że przez swoją przypadłość mógłby kogoś skrzywdzić. Musiał
oczyścić umysł i odzyskać przejrzystość myśli. I co najważniejsze, nie miał
innego wycia, jak zrobić to przed powrotem współlokatorów, a przede wszystkim Łapy.
Syriusz bowiem – gdyby tylko się dowiedział, że coś takiego
miało miejsce – na pewno zacząłby go przekonywać, że powinien wykorzystać sytuację.
Że choć na chwilę powinien zapomnieć o wszystkich swoich zasadach, a lęk
schować głęboko w kieszeni. Choć przez moment żyć chwilą, bo przecież przez
większość miesiąca Remus w gruncie rzeczy niczym się nie różnił od innych
chłopców.
Lupin dobrze wiedział, że choć w rozumowaniu Łapy kryło się
ziarno prawdy, to taka możliwość absolutnie nie wchodziła w grę. Obawiał się,
że nie potrafiłby zachować się jak Syriusz i w jego przypadku zauroczenie
niepodważalnie zaczęłoby przeradzać się w coś głębszego, a do tego nie mógł
dopuścić. Bowiem niezaprzeczalnie prowadziłoby to do zdemaskowania jego
tajemnicy, która na zawsze musiała pozostać ukryta w mroku.
♠
Dla Blacka powrót do Hogwartu równał się z powrotem do
prawdziwego domu. Równocześnie za każdym razem, gdy znajdował się w pociągu
sunącym po torach w kierunku zamku, przypominał sobie pierwszą podróż i to, jak
krok po kroku zaczęli formować się Huncwoci.
Doskonale pamiętał, jak sześć lat wcześniej przekraczał
barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym, po to, by znaleźć się na
peronie dziewięć i trzy czwarte, z którego odjeżdżał Ekspress Hogwart. To
właśnie wtedy, gdy zobaczył lśniąca czerwoną lokomotywę, skąpaną w obłokach
pary i odbijającą promienie słońca, zakochał się w motoryzacji, czego tak
bardzo nie pochwalali jego rodzice.
Łapa spędził podróż w jednym przedziale ze swoją ulubioną
kuzynką oraz jej przyjaciółmi. Andromeda miała właśnie zacząć ostatni rok
nauki, mimo wszystko tak duża różnica wieku absolutnie jej nie przeszkadzała.
Zawsze lubiła Syriusza bardziej niż innych członków rodziny, dzięki temu, że
jako jedyny nie dał się do końca przekabacić rodowej ideologii. Toujours pur, na zawsze czyści –
wmawiano jej od dziecka, jednak z biegiem lat przekonała się, że jeśli
czarodziej nie mógł wykazać się czystą krwią, wcale nie znaczyło, że należał do
gorszej klasy niż inni.
Choć panna Black należała do Slytherinu, podobnie jak cała
rodzina, jej najlepsza przyjaciółka, poznana pierwszego września siedem lat
temu w pociągu, została przydzielona do Ravencalwu, przez co miała doskonałą
wymówkę, dzięki której nie musiała spędzać każdej podróży ze swoim kuzynostwem
i młodszą siostrą, Narcyzą.
Dla wszystkich Blacków ogromnym zdziwieniem okazała się
ceremonia przydziału w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym pierwszym, jako
że chyba po raz pierwszy ktoś z ich rodu został przydzielony do innego domu niż
Slytherin. Andromeda w głębi serca niezmiernie cieszyła się, że jej kuzyn
naprawdę ma szansę na wyrwanie się spod zgubnego wpływu swojej matki.
W chłopięcym dormitorium Gryffindoru tamtego pierwszego
wieczora nie zawiązywały się wielkie przyjaźnie. Choć James bardzo się starał,
nie udało mu się nawiązać głębszego kontaktu z nowymi współlokatorami.
Jeden z chłopców, przedstawiający się jako Remus, zdawał się
niezwykle wycofany, bardzo szybko skrywając się za jakąś książką, na co Potter
skrzywił się lekko. Niezbyt podobała mu się perspektywa mieszkania z kujonem.
Młody Rogacz marzył raczej o niekończącej się przygodzie i przyjaźni aż po
grób. W głębi duszy liczył, że to jedynie uczucie niepokoju związane z nowym
miejscem i oddaleniem od rodziny i że wkrótce uda im się nawiązać głębsze
porozumienie. A jeśli nie, będzie zmuszony poszukać przyjaciół poza
dormitorium. Sam James nie tęsknił za matką, przynajmniej nie tamtego wieczora.
Wtedy każdą komórkę jego ciała wypełniało podekscytowanie. W rodzinnym domu
przez tyle lat karmiono go opowieściami o tym wspaniałym miejscu, że od wielu
miesięcy odliczał dni do przyjazdu do szkoły.
Kolejny, Peter, wydawał się bardzo nieśmiały, raz po raz
spuszczając wzrok, i wciąż usiłował zająć czymś ręce – to miętosząc krawat, to przekładając
rzeczy z miejsca na miejsce. Potter kilkukrotnie starał się rozpocząć jakąś
rozmowę, ale żadna uparcie nie chciała się kleić. Gdy przerwało im gwałtowne
otwarcie drzwi i wkroczenie do pomieszczenia ostatniego z współlokatorów, po
prostu nie wznowili rozmowy. James postanowił poddać się, przynajmniej tego
wieczora. Wiedział, że podczas nachodzących dni będzie miał jeszcze wiele
okazji do nawiązywania przyjaźni.
Ostatni z nowych kolegów nawet nie raczył się przedstawić.
Od razu po wejściu do dormitorium, zajął ostatnie wolne łóżko, znajdujące się
obok tego należącego do Jamesa i zaszył się na nim, momentalnie zaciągając
kotary. Potter jedynie wzruszył ramionami z lekkim zdziwieniem. Z ceremonii
przydziału zapamiętał, że ten chłopak to Syriusz Black, a jego przydzielenie do
Domu Lwa wzbudziło niemałe poruszenie przy stole Ślizgonów.
Łapa przeżył bezsenną noc. Aż do wschodu słońca zastanawiał
się, jakie spotkają go konsekwencję tego, że nie dostał się do Slytherinu.
Matka i ojciec musieli być wściekli i zdruzgotani, że tak zbezcześcił rodzinną
tradycję. Syriusz wciąż przewracał się z boku na bok, nie mogąc zmrużyć oka.
Jak nigdy wcześniej bał się rodzicielki. A co, jeśli będzie chciała zabrać go
ze szkoły lub namówi dyrektora na ponowne przydzielenie, tym razem do
właściwego – jej zdaniem – domu? Zapewne uważała, że przyniósł hańbę rodowi, Syriusz
był tego pewien.
W napięciu zszedł na śniadanie, czekając uprzednio, aż
wszyscy współlokatorzy wyjdą. Nie chciał się zaprzyjaźniać, jeśli istniała
możliwość, że już jutro go tu nie będzie. W Wielkiej Sali usiadł na samym końcu
stołu, w oddaleniu od wszystkich. W głębi duszy liczył, że dobre jedzenie choć
w minimalnym stopniu uspokoi jego rozkołataną duszę. W momencie, gdy jadł jajko
na twardo, do pomieszczenia wleciały różnorodne gatunki sów. Obniżyły lot, po
czym wylądowały przy poszczególnych osobach zasiadających przy czterech stołach
domów. Syriusz patrzył z niepokojem, jak jedna z nich leci wyraźnie w jego
kierunku. Usiadła tuż obok talerza Blacka, lekko przechylając głowę. Syriusza
przeraziła czerwona koperta przywiązana do jej nóżki, wyraźnie sugerująca
wyjca. Odwiązał list i zerwał się na równe nogi, biegnąc do wyjścia. Wiedział,
że jeśli będzie zwlekać z otwarciem zbyt długo, przesyłka wybuchnie, a wtedy
wszyscy staną się świadkami jego upokorzenia.
Mimo to nie zdążył znaleźć bezpiecznego miejsca, ponieważ
koperta wybuchła tuż za drzwiami Wielkiej Sali. Awantura Walburgii Balck była
zatem doskonale słyszalna dla wszystkich znajdujących się w Wielkiej Sali.
Każde słowo przepełnione zostało upokorzeniem i gniewem, że jej pierworodny nie
dostał się do Slytherinu. Jedynym plusem zdawało się to, że tyrada nie
posiadała imponującej długości, choć Syriusz i tak miał wrażenie, że wrzaski
kobiety ciągną się w nieskończoność.
Gdy zapadła cisza, zawstydzony Black pchnął drzwi wyjściowe
i pobiegł w kierunku jeziora. Przystanął na brzegu, starając się ukoić nerwy,
puszczając kaczki do wody. Nagle coś za nim zachrobotało. Obrócił się na
pięcie, patrząc ze zmarszczonymi brwiami i grobową miną na przybysza.
To właśnie wtedy, gdy James Potter jako jedyny starał się go
pocieszyć i zrozumieć, rozpoczęła się wspaniała przyjaźń między Huncwotami.
Aktualizacja: 5 grudnia 2015.
Jeju, Lupin :(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię najmocniej. Rany, ja nawet nie wiem kiedy ten czas mi uciekł! Nawał w szkole, lenistwo, później jeszcze większe lenistwo, w końcu wakacje i praca, no i kurde odkąd skończyłam robić, staram się wszystko nadrobić, ale i tak nie mam tyle wolnego czasu, ile bym chciała.
No nic, rany, chciałam jeszcze raz przeprosić i podziękować za The Guess Who <3 Jejku, oszalałam na punkcie tej piosenki :3
Kurczę, ja nie wiem co napisać o tym rozdziale. Brakło mi czegoś w tym, ale... sama nie wiem, czego. Cieszę się, że nie wykorzystałaś, jak to ujęłaś "sztampowego rozwiązania pani Rowling" odnoście nawiązania przyjaźni Huncwotów. Wyrazy uznania dla Rowling, ale Twoja wersja bardziej do mnie przemawia :3
Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów, szczególnie wątków Remusa (tak, JILY TAKŻE). Huncwoci (ekhem, może tak: huncwoci bez Petera) są dobrzy na wszystko.
Pozdrawiam, przepraszam i udanej końcówki lipca c:
Nie ma za co, ciesze się, że w ogóle ktoś tu dotarł :) Tak to niestety jest, zawsze się ma tyle planów na wakacje a później niszczy je zwykłe lenistwo :p mam podobnie ;p
UsuńTamtą piosenkę również bardzo lubię :)
Oj szkoda, że nie do końca się podobało :( Na prawdziwe Jily trzeba będzie jeszcze chwilkę poczekać, ale Remus powinien pojawić się szybciej ;)
Pozdrawiam gorąco,
maxie
Dobrze jest mieć takiego przyjaciela, jakim jest James dla Blacka. I choć początkowo mogłoby się wydawać, że tych dwoje z pewnością się nie polubi, prawda okazała się zupełnie inna. Teraz zachowują się niczym bracia, bardzo ich lubię :)
OdpowiedzUsuńSkyler póki co jest jedną z moich ulubionych postaci. Sprawia wrażenie silnej, lecz w głębi duszy jest niesamowicie zagubiona, wciąż nie radzi sobie ze śmiercią rodziców. Bardzo podobała mi się scena z udziałem jej i Remusa. Była taka urocza :P Bardzo mi szkoda Lunatyka. Przecież jeśli zażyje eliksir, to wszystko jest w porządku. Powinien wreszcie przełamać wewnętrzną barierę i żyć pełnią życia. To przykre, że cały czas ucieka przed miłością, choć w głębi serca jej pragnie.
Jestem wręcz zachwycona początkiem rozdziału, wyszedł Ci mistrzowsko :)) Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego :)
Tego, że zachowują się jak bracia tylko dopełnia fakt, że razem mieszkają :p Ale to akurat wina pani Rowling, która sama napisała, że Black i Potter byli nierozłączni.
UsuńTo ja się tylko przyznam, że w pierwszej wersji tego rozdziału ta scena wyglądała zupełnie inaczej. Beta przekonała mnie żeby ją zmienić, bo jak stwierdziła, tamta wersja śmierdziała Zmierzchem. Może to i dobrze, teraz jest na pewno bardziej realnie ;P
Eliksir tojadowy, bo chyba o nim piszesz, został co prawda wynaleziony w roku 1970, ale z tego co można wywnioskować z opisu przemian Lunatyka podczas gdy chodził do szkoły, można wywnioskować, że Remus go nie zażywał.
Nie rozumiem o co Ci chodzi z tym początkiem, przecież nie ma w nim nic szczególnego...
Pozdrawiam gorąco,
maxie
podobał mi się każdy, każdy fragment w tym rozdziale oprócz tego, co zrobiłaś z Syriuszem. nie wydaje mi się, żeby w wieku 16 latmógł się aż tak zakochać, i żeby ta dziewczyna go zdradziła z innym. To brzmi bardziej na aferę dwudziestolatków jak nie starszych. Ponadto jednak wszystko mi się podobąło i było tak genialnie opisane... PIerwszy rozdział i ta panika Skyler, której niestety nie wyjaśniła Remusowi i zachowywała się mega dziwnie, ale mimo wszystko tym krótkim spotkaniem zmieniła życie Lupina o sto osiemdziesiąt stopni i myślę, że chłopak długo nie zapomni tego muśnięcia w policzek. Ach, jak ja nie lubię tego, jak Lupin ucieka od uczuć z powodu tego, że jest wilkołakiem. Na szczęście koniec kopnców znajduje sie dziewczyna, której zazwyczaj udaje sięwytłumaczyć niby inteligentnemu chłopakowi, że to nie ma żadnego znaczenia w przeciągu 28 czy 29 dni w ciagu miesiąca (nie licząc lutego), a w pozostałe dni znaczenie jest tylko takie, że nie można ze sobą przebywać. To, że James nazywa swoje uczucie do Lily miłością, a może bardziej to,że źle czuje się bez niej, znaczy,że nie jest aż tak niedojrzały, jak sądzi, ale faktycznie, proces ten jest dość długi. jestem ciekawa, cy Syriusz porozmawia z Lily, amm nadzieję, że przedstawisz tutaj ten dialog :P BArdzo mi się podobała Twoja wizja rozpoczęcia przyjaźni między Syriuszem a Jamesem. Może wtedy mały Rogacz był doroślejszy haha xD W każdym razie cała historia z wyjcem baaardzo prawdopodobna, a mimo wszystko oryginalna. :) czekam z niecierpliwością na cd, mam nadzieję,że pojawi się szybko. Zapraszam na moje blogi zapiski-condawiramurs oraz odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziewczyna Syriusza była od niego starsza. Sądzę, że można się tak zakochać, a jeśli absolutnie nie bierzesz tego pod uwagę - może się wydawać, że się tak zakochało. Dodatkowo należy zwrócić uwagę na to, że czarodzieje trochę inaczej dorastali, bo wielu z nich brało ślub zaraz po zakończeniu szkoły. Po prostu potrzebowałam jakiegoś wytłumaczenia na to, czemu Syriusz jest takim lekkoduchem i bawidamkiem. Bo nie wydawało mi się sensowne, że po prostu podjął taka decyzję - musiał być jakiś powód.
UsuńBeta uświadomiła mi, że wersja bardziej zbliżona do tego co znajdowało się na hogwart-memories, była bardzo naciągana i mało prawdopodobna. Tak jest rzeczywiście o wiele lepiej.
Rozmowa Syriusz i Lily jest w planach, ale niczego nie obiecuje :p
Rozpoczęcie ich przyjaźni, jest inne niż narzuca kanon, ale trudno :p Podoba mi się bardziej niż to co zostało przedstawione w HPiIŚ. Szczerze powiedziawszy wątpię, aby Syriusz planował zerwanie z rodzinnymi tradycjami w wieku jedenastu lat...
Pozdrawiam gorąco,
maximilienne
boskie <3 nie moge sie doczekac co wymyslisz w nast. rozdziale :D <3
OdpowiedzUsuńjejku jak ja uwielbiam Huncwotów ♥
OdpowiedzUsuńJames i Syriusz. jacy cudowni przyjaciele! i o wiele bardziej podoba mi się Twoja wersja ich poznania. tak, zdecydowanie ta historia bardziej przypadła mi do gustu! nie mogę się doczekać rozmowy Syriusza i Lily. to będzie musiało być przecudowne!
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
~Puchonka 123
*Zapraszam na mojego bloga ;) *
Gorąco dziękuję za komentarz :)
UsuńPozdrawiam cieplutko,
maximilienne
Właśnie weszłam na twój blog, i jako że kocham Huncwotów to od razu postanowiłam że go przeczytam gdy będę miała chwilę. Tylko nie wiem jak to zrobię bo jutro wyjezdżam na tydzień i nie wiem czy bd miała neta, a dobra zaraz idę czytać twoje rozdziały. Myślę że mi się spodoba. :)
OdpowiedzUsuńlily-evans-i-james-potter.blogspot.com
Skończyłam czytać wszystkie rozdziały!
UsuńNajbardziej mi się podobał rozdział 7 i 6<3
Podobał mi się wątek James-Syriusz<3 To było piękne<3 Mam nadzieje że uczucia Syriusza do Lilki się zmienią. :)
Zapraszam do mnie na nowy rozdział:)
Jejku, jaka prędkość! :o:p Bardzo się cieszę, że tu trafiłaś i że dotychczasowe rozdziały Ci się podobają :) Jeśli planujesz zostać na dłużej, zapraszam do obserwowania, ponieważ nie informuje o nowych rozdziałach.
UsuńJakby nie patrzeć historia nadal się rozwija, a jak sam Syriusz stwierdził: jeśli Lily i James się zejdą, to być może nawet polubi rudzielca. A wątek James_Syriusz w kilku kolejnych rozdziałach też jest dość mocno zarysowany więc zapraszam ;)
Pozdrawiam gorąco,
maximilienne