czwartek, 24 lipca 2014

8. Lean on each other in yearning



Ciszę prawie pustego dormitorium przerwał głośny stukot. Remus bąknął coś pod nosem, po czym energicznie obrócił się na drugi bok, naciągając poduszkę na głowę. Niestety nie zatrzymało to huku rozrywającego szczątki pozostałego jeszcze snu.
– Mynd ar goll – warknął w stronę drzwi, jednak łomotanie nie ustało.
Westchnął zrezygnowany, przekonany, że intruz raczej nie odpuści. Usiadał na łóżku i przecierając zaspane oczy, zastanawiał się, kogo mogło przywiać o tej porze. Nocne niebo przecięła błyskawica, a po niej łomotanie do drzwi stało się jeszcze nachalniejsze. W ciemnościach wymacał różdżkę, po czym otworzył wejście zaklęciem. W tej chwili marzył jedynie o tym, żeby hałas ustał, a on mógł ponownie wrócić w objęcia snu. Zapalił różdżkę, lecz niezmiernie szybko ją zgasił, ponieważ raziła jego przyzwyczajone obecnie do ciemności oczy. Już miał nakrzyczeć na sprawcę całego zamieszania, kiedy dotarło do niego, że patrzył na zapłakaną Skyler. Choć wcale nie zachwycił go ten nocny nalot i wyrwanie ze snu, jakoś nie potrafił się zdobyć na to, by wygłosić jakąkolwiek uwagę na ten temat.
– Co się stało? – spytał niepewnie.
Dziewczyna wyglądała jak siedem nieszczęść, a on niezbyt wiedział, jaki cel miała jej wyprawa do jego sypialni i przede wszystkim, jak mógłby jej pomóc. Bo choć Chenal zawsze sprawiała wrażenie najbardziej wytrzymałej ze wszystkich dziewcząt, teraz wyjątkowo wyglądała, jakby przeraźliwie potrzebowała czyjeś pomocy.
– Remusie… – zaczęła z wahaniem, załamującym się głosem. 
Absolutnie nie wiedziała, jak zadać takie pytanie. Z chłopakiem nie łączyły jej przecież żadne poważniejsze więzi, przez co wydawało jej się, że przyjście tutaj było kompletnie nie na miejscu. Przez krótki moment żałowała, że w ogóle zdecydowała się pojawić pod drzwiami męskiego dormitorium, ale gdy przypomniała sobie uczucie paraliżującego strachu, dotarło do niej, że po prostu nie miała innego wyjścia. Oddech powoli się regulował, jako że już sama obecność innego człowieka dodawała jej otuchy.
 – Proszę, nie zrozum mnie źle, ale czy mogłabym pożyczyć twoją różdżkę? – zapytała nieśmiało, pociągając nosem i ocierając łzy z zaczerwienionych policzków. Niby nie figurowało to na liście zachowań zakazanych, ale czarodzieje raczej niechętnie pożyczali swoje różdżki.
Choć zdziwił go taki obrót sprawy, wstał i na pamięć przeszedł przez pokój, w międzyczasie naciągając długie rękawy aż do nadgarstków. Nie mógł przecież pozwolić, aby jego tajemnica wyszła na jaw. Podając jej różdżkę, oparł się o framugę. Niepewnie chwyciła ją, a następnie zręcznym ruchem wyczarowała błękitny płomyk, który zawisł cal nad jej wysuniętą dłonią. Błękitna poświata nadawała jej srebrzystym tęczówkom odcień przywodzący na myśl Remusa pewne kwiaty, których nazwy nie potrafił teraz odnaleźć w czeluściach umysłu.
– Dziękuję – powiedziała, oddając mu jego własność. – I przepraszam za najście. Nie powinnam tego robić, ale w podobnych sytuacjach raczej nie myślę racjonalnie. – Spojrzała na niego skruszonym wzrokiem.
– Proszę. Cieszę się, że mogłem pomóc – dodał, opuszkami palców przecierając zaspane oczy.
Spojrzał na Skyler z ciekawością. Niebieskie światło iluminowało jej twarz, nadając jej taki wyraz, jakiego jeszcze w żadnej sytuacji u niej nie spotkał. Ponownie tej nocy Chenal wydała mu się aż nazbyt okrutnie bezbronna. Tak bardzo niepodobna do tej Skyler, jaką znał na co dzień. Remus dostrzegł w jej oczach coś, z czym nie zetknął się nigdy wcześniej. Od dziewczyny biło tak doskwierające odosobnienie, że aż zdawało się bliskie jego własnemu.
Rozdarta między dwoma światami, nie chciała odpuścić przeszłości, tak często zmuszając się przy tym do cierpienia. Kiedyś miała ochotę z tym skończyć – porzucić tę przemożną potrzebę zachowania przy sobie wspomnień, ale wiedziała, że wtedy wszystko potoczy się jak lawina. Że nawet się nie obejrzy, a już nie będzie pamiętała twarzy rodziców. Że zapomni, jak kiedyś jej życie odbywało się w zupełnie innej przestrzeni.
Ludzie nie zostali stworzeni po to, by pamiętać. A jeśli kurczowo chwytali się przeszłości i za wszelką cenę chcieli uwięzić przy sobie to, co już dawno upłynęło, los zsyłał na nich koszmary. Tak Skyler zwykła to sobie tłumaczyć i choć dobrze znała konsekwencje, nadal uparcie trzymała się ubiegłego czasu.
– Jeszcze raz dziękuję – wyszeptała, stając na palcach. Pochyliła się lekko i złożyła krótki pocałunek na policzku Lunatyka. Tam, gdzie jej usta zetknęły się z jego skórą, palił go żywy ogień.
Szybko odwróciła się i osłaniając płomyk przed zgaśnięciem, wróciła do swojego dormitorium, pozostawiając Remusa tam, gdzie stał, wciąż wspartego o framugę.
James Potter musiał przyznać: był słabym człowiekiem. Gdy kilka miesięcy temu obiecał sobie, że dorośnie, naprawdę myślał, że podoła. Bardziej oszukiwał się myśląc, że to, że dojrzeje, w jakikolwiek sposób wpłynie na jego relację z Lily. Może i nie patrzyła już na niego tak krzywo jak wcześniej, ale poza tym nic się nie zmieniło w ich kontaktach. Wydawało mu się, że nie przybliżył się do niej nawet o krok. A teraz jego słaba wola miała go ponownie od niej oddalić.
Zdaniem Rogacza plan Syriusza zdawał się nie mieć wad. Nie istniało nic lepszego, niż upokorzenie Ślizgonów na dopełnienie dobrego dnia. Późniejsza kara wcale ich nie przerażała, w niezbyt długich żywotach odbyli już ich tyle, że liczba przekraczała ilość szlabanów wszystkich pozostałych uczniów w ciągu ich całej edukacji.
Teraz spędzali bezsenne noce, dopracowując kawał. W aptece na Pokątnej zakupili wszystkie potrzebne składniki, z których składała się potrzebna im mikstura. Ta na szczęście nie stanowiła ogromnego wyzwania, ale jednogłośnie uznali, że bezpieczniej będzie, jeśli warzeniem zajmie się Remus, jako że James ledwo dostał się do klasy owutwemowej z eliksirów, a Syriusz zabłysnął jako absolutny antytalent w tej dziedzinie. Co do tego, że Lunatyk i Glizdogon zechcą się do niech przyłączyć, nie mieli najmniejszych wątpliwości. W końcu takie żarty szybko stały się ich znakiem rozpoznawczym.
Dla Jamesa fakt, że przygotowania zajmowały tyle czasu, miał jeden zasadniczy plus: nie zostawało mu zbyt wiele chwil, by myśleć o Lily. Gdyby nie dysponował zajęciem, zapewne nie chciałaby opuszczać jego myśli. Potter czasami odnosił wrażenie, że łączą ich jakieś pierwotne więzi – gdy była daleko, najzwyczajniej w świecie miał się źle. Choć wiedział, że Evans nie czuje tego samego, nie mógł przemówić sobie do rozsądku. Wybrał ją i teraz, niezależnie od wszystkiego, nie potrafił już zawrócić. Każda odmowa jedynie potęgowała pragnienie Rogacza.
Syriusz nie chcąc tracić czasu, którego mieli tak mało, wtargnął do sypialni Jamesa chwilę po godzinie piątej, co absolutnie nie pasowało do jego standardowych zachowań. Energicznie rozsunął grube zasłony, oświetlając błękitne ściany bladym światłem kwietniowego poranka. Ominął otwarty, nadal pełny szkolny kufer i krzesło stojące przy biurku, zawieszone ubraniami na tyle czystymi, że można je ponownie założyć, ale nienadającymi się już do schowania w szafie. Podszedł do łóżka przyjaciela, po czym połaskotał Rogacza w stopę, wiedząc, że to najskuteczniejszy sposób na strząśnięcie z niego resztki nocnych marzeń.
James, gwałtownie wyrwany z głębokiego snu, momentalnie zerwał się na nogi, nieskoordynowanym ruchem ramienia zrzucając przy tym na podłogę część przedmiotów znajdujących się na jego szafce nocnej. Usiadł ciężko na zielonym posłaniu w złote znicze, starając się przezwyciężyć okropny ból głowy, którego doświadczył, wstając tak gwałtownie.
– Dzień dobry! – powitał go radośnie Syriusz, z entuzjazmem wsuwając Jamesowi okulary na nos. Black dobrze wiedział, że przyjaciel bez szkieł widzi tyle co kret.
– Dobry… – odparł James mrukliwie, poprawiając oprawki. Zdecydowanie nie planował dziś tak wczesnej pobudki. Miał nieodparte wrażenie, że spał nie dłużej niż kilka minut, co oczywiście mijało się z prawdą. Zrezygnowany i zmęczony zaczął zbierać rzeczy z podłogi, ponownie układając je na swoich miejscach. Wyraźnie posmutniał, gdy dostrzegł, że szybka w ramce, gdzie znajdowało się zdjęcie ukochanej, jest stłuczona. Spojrzał z wyrzutem na przyjaciela, gdy zaklęciem przywracał przedmiot do poprzedniego stanu.
Syriusz wywrócił oczyma, gdy zobaczył, jak James opuszkami palców dotykał fotografii dziewczyny z miną zbitego psa.
– Może dasz sobie wreszcie z nią spokój, bracie? Nie potrafisz po prostu przestać udawać, że ją kochasz? – spytał Łapa, zaplatając ręce na piersi.
James był mu bliższy niż własna rodzina, może dlatego tak bardzo nie lubił widzieć, jak młody Potter cierpi. A ten mały, rudy potworek zdecydowanie zbyt często skazywał go na ból. Nie dało się ukryć, że Syriusz wraz z Lily nie przepadali za sobą z wzajemnością. Zasadniczo Black nie miał pojęcia, czemu ona go nie lubiła, a on nie mógł jej znieść właśnie za krzywdy, jakie notorycznie wyrządzała Jamesowi. Nie wykluczał, że jeśli kiedykolwiek się to zmieni, a szczerze powiedziawszy miał taką głęboka nadzieję, będzie w stanie ją polubić. Zależało mu jedynie na tym, by przestała ranić Rogacza.
– Nie mogę tak po prostu przestać udawać, że ją kocham, Syriuszu – odpowiedział Potter zmęczonym głosem, w którym dało się wyczuć nutę smutku.
– Dlaczego? Dlaczego, James?! Nie zniosę, jeśli ona złamie ci serce. Nie chcę, byś stał się jak ja, James – stwierdził Black, zapadając się w miękki fotel stający w kącie pokoju.
Nie istnieje potwór rodzący się sam z siebie. Zawsze jest jakiś wyzwalacz, spust, jaki musi zostać pociągnięty, aby dobry człowiek przeszedł wewnętrzną przemianę. Czynniki bywają różne: traumatyczne przeżycia, skomplikowane relacje rodzinne, ale niestety bardzo często jest nim po prostu kobieta. Tak właśnie stało się w przypadku Syriusza Blacka.
Ten, kto myśli, że ten członek prastarego rodu od zawsze łamał damskie serca, jest w głębokim błędzie. Kiedyś chłopak był podobny do wielu w swoim otoczeniu; skrycie marzył o kimś, komu będzie mógł podarować swoją duszę, zyskując przy tym wieczną miłość. W wieku lat szesnastu wydawało mu się, że znalazł właśnie taką osobę. Nie miał jednak pojęcia, jak to zauroczenie odbije się na całym jego przyszłym życiu.
Syriusz oparł brodę na dłoni, wyglądając przed okno na zalane słońcem, wciąż uśpione miasteczko. Gdzieś z czeluści jego podświadomości wypłynęło wspomnienie Jej blond włosów i tych nieziemskich fioletowych tęczówek, w kolorze fiołków, skrywających tyle miłości. Każdy cal jej smukłego ciała wtedy wydawał mu się idealny, a teraz nienawidził Jej całą siłą swojego zabliźnionego serca.
Ta jej niezwykła eteryczność zdawała się przyciągać młodego Blacka coraz bardziej i bardziej. A gdy wreszcie Ona zawładnęła jego sercem i każdą myślą, gdy zyskał przekonanie, że to właśnie Ona jest jego całym światem…
To przede wszystkim dla niej zerwał więzi z rodziną. Lecz gdy przyszedł oznajmić jej, że jest już całkowicie wolny od wszystkich ograniczeń, tak brutalnie dowiedział się, że wszystko, co znajdowało się między nimi, było kłamstwem. Zdawała się taka delikatna, nieskalana przez całe zło tego świata. Gdy okazało się, że w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Cały świat Syriusza wywrócił się do góry nogami tego wieczora, gdy zastał ją w łóżku z innym.
Wybiegając w deszczowy Londyn, poprzysiągł, że nigdy nie wpadnie w podobne sidła. Niezależnie od tego, jak miłość nie zdawałaby się przyjemna, ile nie niosłaby ze sobą obietnic świetlanej przyszłości i niepojętej rozkoszy – obiecał sobie nigdy więcej. Nigdy więcej nie chciał poczuć tego, co tamtej nocy. Gdyby tylko istniała taka możliwość, z wielką chęcią wyciąłby sobie serce, choć miał nieodparte wrażenie, że wówczas nie przypominało ono niczego więcej ponad krwawiącą miazgę.
Z biegiem czasu każda rana powoli się goiła, ale on nadal pozostawał wierny tamtej obietnicy. Stał się kimś, za kim kobiety szalały, ale nigdy nie pozwalał sobie na nic więcej. Gdy tylko na horyzoncie pojawiały się jakiekolwiek, choćby szczątkowe, głębsze uczucia, zrywał z kolejną dziewczynę bez większego smutku.
Tak bardzo żałował, że James nie trafił lepiej z ulokowaniem uczuć. Po wszystkim, co zrobiła dla niego rodzina Potterów i sam Rogacz, który tak długo pomagał mu się pozbierać po tym druzgoczącym zawodzie miłosnym, mozolnie cerując jego poszarpaną duszę, musiał mu się jakoś odwdzięczyć. Nie mógł pozwolić, żeby i James stał się takim potworem z zabliźnionym sercem, jak on sam.
Czuł się zobowiązany do rozwiązania problemu po jednej ze stron, nawet jeśli wymagałoby to kontaktu z rudym potworkiem. Od pewnego czasu starał się przekonać Rogacza do porzucenia tych wybujałych, zdaniem Syriusza, uczuć. Potter jednak upierał się, że nie potrafi odpuścić. Blacka aż nazbyt często denerwował upór przyjaciela. Zawsze pozostawała jeszcze druga droga. Przekonać potworka, aby wreszcie zgodził się umówić z Jamesem. Łapa chyba przesadnie wierzył w swoje zdolności perswazji, jako że wszelkie próby wdrożenia własnego planu, zarówno ze strony Rogacza, jak i Lily, szybko miały okazać się dla Syriusza typową walką z wiatrakami.
– Nie mogę przestać udawać, że ją kocham, bo nigdy nie udawałem. Wierz mi, życie byłoby o wiele prostsze, gdybym mógł tak po prostu przestać ją kochać – dodał James, wpatrując się uparcie w niewyobrażalnie zielone oczy rudowłosej dziewczyny ze zdjęcia.
Czyli pozostaje rozwiązanie numer dwa: kontakt z rudym potworkiem, przemknęło Blackowi przez myśl. Syriusz powoli zaczynał wątpić w to, czy kiedykolwiek uda mu się odwieść przyjaciela od miłości do tej upartej dziewuchy.
Choć przerwa świąteczna chyliła się ku końcowi, a od burzliwej nocy minęło już kilka dni, Remus unikał dziewczyn bardziej uporczywie niż zwykle, a już szczególnie szerokim łukiem omijał Skyler. Nie potrafił wyrzucić z pamięci tamtego ułamka sekundy, który teraz wciąż kołatał mu się po niezajętej nauką głowie. Z powodu tego krótkiego wydarzenia, Lupin zaszył się w zaciszu dormitorium, otaczając się rosyjską literaturą, licząc, że ta choć na chwilę odciągnie jego myśli.
Lunatyk żył w głębokim przeświadczeniu, że dla Chenal nic to nie znaczyło i że mało który z jego rówieśników zareagowałby na tak zdawkowy pocałunek – bo ograniczający się przecież zaledwie do muśnięcia w policzek – równie żarliwie co on. Remus od tak dawna łaknął miłości i równocześnie odpychał wszystkie możliwości jej znalezienia, że nawet coś tak błahego absolutnie wytrącało go z równowagi.
Potrzebował chwili dla siebie. Tak, by mógł się odizolować od tego wszystkiego. Tak, by uciszyć swoje pragnienia czegoś więcej. Nie mógł sobie pozwolić na takie majaki. Dobrze wiedział, że nie zasługiwał na miłość. Może nawet nie tyle, co nie zasługiwał, bardziej chodziło o nieodparty strach wywołany tym, że przez swoją przypadłość mógłby kogoś skrzywdzić. Musiał oczyścić umysł i odzyskać przejrzystość myśli. I co najważniejsze, nie miał innego wycia, jak zrobić to przed powrotem współlokatorów, a przede wszystkim Łapy.
Syriusz bowiem – gdyby tylko się dowiedział, że coś takiego miało miejsce – na pewno zacząłby go przekonywać, że powinien wykorzystać sytuację. Że choć na chwilę powinien zapomnieć o wszystkich swoich zasadach, a lęk schować głęboko w kieszeni. Choć przez moment żyć chwilą, bo przecież przez większość miesiąca Remus w gruncie rzeczy niczym się nie różnił od innych chłopców.
Lupin dobrze wiedział, że choć w rozumowaniu Łapy kryło się ziarno prawdy, to taka możliwość absolutnie nie wchodziła w grę. Obawiał się, że nie potrafiłby zachować się jak Syriusz i w jego przypadku zauroczenie niepodważalnie zaczęłoby przeradzać się w coś głębszego, a do tego nie mógł dopuścić. Bowiem niezaprzeczalnie prowadziłoby to do zdemaskowania jego tajemnicy, która na zawsze musiała pozostać ukryta w mroku.
Dla Blacka powrót do Hogwartu równał się z powrotem do prawdziwego domu. Równocześnie za każdym razem, gdy znajdował się w pociągu sunącym po torach w kierunku zamku, przypominał sobie pierwszą podróż i to, jak krok po kroku zaczęli formować się Huncwoci.
Doskonale pamiętał, jak sześć lat wcześniej przekraczał barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym, po to, by znaleźć się na peronie dziewięć i trzy czwarte, z którego odjeżdżał Ekspress Hogwart. To właśnie wtedy, gdy zobaczył lśniąca czerwoną lokomotywę, skąpaną w obłokach pary i odbijającą promienie słońca, zakochał się w motoryzacji, czego tak bardzo nie pochwalali jego rodzice.
Łapa spędził podróż w jednym przedziale ze swoją ulubioną kuzynką oraz jej przyjaciółmi. Andromeda miała właśnie zacząć ostatni rok nauki, mimo wszystko tak duża różnica wieku absolutnie jej nie przeszkadzała. Zawsze lubiła Syriusza bardziej niż innych członków rodziny, dzięki temu, że jako jedyny nie dał się do końca przekabacić rodowej ideologii. Toujours pur, na zawsze czyści – wmawiano jej od dziecka, jednak z biegiem lat przekonała się, że jeśli czarodziej nie mógł wykazać się czystą krwią, wcale nie znaczyło, że należał do gorszej klasy niż inni.
Choć panna Black należała do Slytherinu, podobnie jak cała rodzina, jej najlepsza przyjaciółka, poznana pierwszego września siedem lat temu w pociągu, została przydzielona do Ravencalwu, przez co miała doskonałą wymówkę, dzięki której nie musiała spędzać każdej podróży ze swoim kuzynostwem i młodszą siostrą, Narcyzą.
Dla wszystkich Blacków ogromnym zdziwieniem okazała się ceremonia przydziału w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym pierwszym, jako że chyba po raz pierwszy ktoś z ich rodu został przydzielony do innego domu niż Slytherin. Andromeda w głębi serca niezmiernie cieszyła się, że jej kuzyn naprawdę ma szansę na wyrwanie się spod zgubnego wpływu swojej matki.
W chłopięcym dormitorium Gryffindoru tamtego pierwszego wieczora nie zawiązywały się wielkie przyjaźnie. Choć James bardzo się starał, nie udało mu się nawiązać głębszego kontaktu z nowymi współlokatorami.
Jeden z chłopców, przedstawiający się jako Remus, zdawał się niezwykle wycofany, bardzo szybko skrywając się za jakąś książką, na co Potter skrzywił się lekko. Niezbyt podobała mu się perspektywa mieszkania z kujonem. Młody Rogacz marzył raczej o niekończącej się przygodzie i przyjaźni aż po grób. W głębi duszy liczył, że to jedynie uczucie niepokoju związane z nowym miejscem i oddaleniem od rodziny i że wkrótce uda im się nawiązać głębsze porozumienie. A jeśli nie, będzie zmuszony poszukać przyjaciół poza dormitorium. Sam James nie tęsknił za matką, przynajmniej nie tamtego wieczora. Wtedy każdą komórkę jego ciała wypełniało podekscytowanie. W rodzinnym domu przez tyle lat karmiono go opowieściami o tym wspaniałym miejscu, że od wielu miesięcy odliczał dni do przyjazdu do szkoły.
Kolejny, Peter, wydawał się bardzo nieśmiały, raz po raz spuszczając wzrok, i wciąż usiłował zająć czymś ręce – to miętosząc krawat, to przekładając rzeczy z miejsca na miejsce. Potter kilkukrotnie starał się rozpocząć jakąś rozmowę, ale żadna uparcie nie chciała się kleić. Gdy przerwało im gwałtowne otwarcie drzwi i wkroczenie do pomieszczenia ostatniego z współlokatorów, po prostu nie wznowili rozmowy. James postanowił poddać się, przynajmniej tego wieczora. Wiedział, że podczas nachodzących dni będzie miał jeszcze wiele okazji do nawiązywania przyjaźni.
Ostatni z nowych kolegów nawet nie raczył się przedstawić. Od razu po wejściu do dormitorium, zajął ostatnie wolne łóżko, znajdujące się obok tego należącego do Jamesa i zaszył się na nim, momentalnie zaciągając kotary. Potter jedynie wzruszył ramionami z lekkim zdziwieniem. Z ceremonii przydziału zapamiętał, że ten chłopak to Syriusz Black, a jego przydzielenie do Domu Lwa wzbudziło niemałe poruszenie przy stole Ślizgonów.
Łapa przeżył bezsenną noc. Aż do wschodu słońca zastanawiał się, jakie spotkają go konsekwencję tego, że nie dostał się do Slytherinu. Matka i ojciec musieli być wściekli i zdruzgotani, że tak zbezcześcił rodzinną tradycję. Syriusz wciąż przewracał się z boku na bok, nie mogąc zmrużyć oka. Jak nigdy wcześniej bał się rodzicielki. A co, jeśli będzie chciała zabrać go ze szkoły lub namówi dyrektora na ponowne przydzielenie, tym razem do właściwego – jej zdaniem – domu? Zapewne uważała, że przyniósł hańbę rodowi, Syriusz był tego pewien.
W napięciu zszedł na śniadanie, czekając uprzednio, aż wszyscy współlokatorzy wyjdą. Nie chciał się zaprzyjaźniać, jeśli istniała możliwość, że już jutro go tu nie będzie. W Wielkiej Sali usiadł na samym końcu stołu, w oddaleniu od wszystkich. W głębi duszy liczył, że dobre jedzenie choć w minimalnym stopniu uspokoi jego rozkołataną duszę. W momencie, gdy jadł jajko na twardo, do pomieszczenia wleciały różnorodne gatunki sów. Obniżyły lot, po czym wylądowały przy poszczególnych osobach zasiadających przy czterech stołach domów. Syriusz patrzył z niepokojem, jak jedna z nich leci wyraźnie w jego kierunku. Usiadła tuż obok talerza Blacka, lekko przechylając głowę. Syriusza przeraziła czerwona koperta przywiązana do jej nóżki, wyraźnie sugerująca wyjca. Odwiązał list i zerwał się na równe nogi, biegnąc do wyjścia. Wiedział, że jeśli będzie zwlekać z otwarciem zbyt długo, przesyłka wybuchnie, a wtedy wszyscy staną się świadkami jego upokorzenia.
Mimo to nie zdążył znaleźć bezpiecznego miejsca, ponieważ koperta wybuchła tuż za drzwiami Wielkiej Sali. Awantura Walburgii Balck była zatem doskonale słyszalna dla wszystkich znajdujących się w Wielkiej Sali. Każde słowo przepełnione zostało upokorzeniem i gniewem, że jej pierworodny nie dostał się do Slytherinu. Jedynym plusem zdawało się to, że tyrada nie posiadała imponującej długości, choć Syriusz i tak miał wrażenie, że wrzaski kobiety ciągną się w nieskończoność.
Gdy zapadła cisza, zawstydzony Black pchnął drzwi wyjściowe i pobiegł w kierunku jeziora. Przystanął na brzegu, starając się ukoić nerwy, puszczając kaczki do wody. Nagle coś za nim zachrobotało. Obrócił się na pięcie, patrząc ze zmarszczonymi brwiami i grobową miną na przybysza.
To właśnie wtedy, gdy James Potter jako jedyny starał się go pocieszyć i zrozumieć, rozpoczęła się wspaniała przyjaźń między Huncwotami.

Aktualizacja: 5 grudnia 2015.

12 komentarzy:

  1. Jeju, Lupin :(

    Przepraszam Cię najmocniej. Rany, ja nawet nie wiem kiedy ten czas mi uciekł! Nawał w szkole, lenistwo, później jeszcze większe lenistwo, w końcu wakacje i praca, no i kurde odkąd skończyłam robić, staram się wszystko nadrobić, ale i tak nie mam tyle wolnego czasu, ile bym chciała.
    No nic, rany, chciałam jeszcze raz przeprosić i podziękować za The Guess Who <3 Jejku, oszalałam na punkcie tej piosenki :3

    Kurczę, ja nie wiem co napisać o tym rozdziale. Brakło mi czegoś w tym, ale... sama nie wiem, czego. Cieszę się, że nie wykorzystałaś, jak to ujęłaś "sztampowego rozwiązania pani Rowling" odnoście nawiązania przyjaźni Huncwotów. Wyrazy uznania dla Rowling, ale Twoja wersja bardziej do mnie przemawia :3
    Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów, szczególnie wątków Remusa (tak, JILY TAKŻE). Huncwoci (ekhem, może tak: huncwoci bez Petera) są dobrzy na wszystko.

    Pozdrawiam, przepraszam i udanej końcówki lipca c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, ciesze się, że w ogóle ktoś tu dotarł :) Tak to niestety jest, zawsze się ma tyle planów na wakacje a później niszczy je zwykłe lenistwo :p mam podobnie ;p

      Tamtą piosenkę również bardzo lubię :)

      Oj szkoda, że nie do końca się podobało :( Na prawdziwe Jily trzeba będzie jeszcze chwilkę poczekać, ale Remus powinien pojawić się szybciej ;)

      Pozdrawiam gorąco,
      maxie

      Usuń
  2. Dobrze jest mieć takiego przyjaciela, jakim jest James dla Blacka. I choć początkowo mogłoby się wydawać, że tych dwoje z pewnością się nie polubi, prawda okazała się zupełnie inna. Teraz zachowują się niczym bracia, bardzo ich lubię :)
    Skyler póki co jest jedną z moich ulubionych postaci. Sprawia wrażenie silnej, lecz w głębi duszy jest niesamowicie zagubiona, wciąż nie radzi sobie ze śmiercią rodziców. Bardzo podobała mi się scena z udziałem jej i Remusa. Była taka urocza :P Bardzo mi szkoda Lunatyka. Przecież jeśli zażyje eliksir, to wszystko jest w porządku. Powinien wreszcie przełamać wewnętrzną barierę i żyć pełnią życia. To przykre, że cały czas ucieka przed miłością, choć w głębi serca jej pragnie.
    Jestem wręcz zachwycona początkiem rozdziału, wyszedł Ci mistrzowsko :)) Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego, że zachowują się jak bracia tylko dopełnia fakt, że razem mieszkają :p Ale to akurat wina pani Rowling, która sama napisała, że Black i Potter byli nierozłączni.

      To ja się tylko przyznam, że w pierwszej wersji tego rozdziału ta scena wyglądała zupełnie inaczej. Beta przekonała mnie żeby ją zmienić, bo jak stwierdziła, tamta wersja śmierdziała Zmierzchem. Może to i dobrze, teraz jest na pewno bardziej realnie ;P

      Eliksir tojadowy, bo chyba o nim piszesz, został co prawda wynaleziony w roku 1970, ale z tego co można wywnioskować z opisu przemian Lunatyka podczas gdy chodził do szkoły, można wywnioskować, że Remus go nie zażywał.

      Nie rozumiem o co Ci chodzi z tym początkiem, przecież nie ma w nim nic szczególnego...

      Pozdrawiam gorąco,
      maxie

      Usuń
  3. podobał mi się każdy, każdy fragment w tym rozdziale oprócz tego, co zrobiłaś z Syriuszem. nie wydaje mi się, żeby w wieku 16 latmógł się aż tak zakochać, i żeby ta dziewczyna go zdradziła z innym. To brzmi bardziej na aferę dwudziestolatków jak nie starszych. Ponadto jednak wszystko mi się podobąło i było tak genialnie opisane... PIerwszy rozdział i ta panika Skyler, której niestety nie wyjaśniła Remusowi i zachowywała się mega dziwnie, ale mimo wszystko tym krótkim spotkaniem zmieniła życie Lupina o sto osiemdziesiąt stopni i myślę, że chłopak długo nie zapomni tego muśnięcia w policzek. Ach, jak ja nie lubię tego, jak Lupin ucieka od uczuć z powodu tego, że jest wilkołakiem. Na szczęście koniec kopnców znajduje sie dziewczyna, której zazwyczaj udaje sięwytłumaczyć niby inteligentnemu chłopakowi, że to nie ma żadnego znaczenia w przeciągu 28 czy 29 dni w ciagu miesiąca (nie licząc lutego), a w pozostałe dni znaczenie jest tylko takie, że nie można ze sobą przebywać. To, że James nazywa swoje uczucie do Lily miłością, a może bardziej to,że źle czuje się bez niej, znaczy,że nie jest aż tak niedojrzały, jak sądzi, ale faktycznie, proces ten jest dość długi. jestem ciekawa, cy Syriusz porozmawia z Lily, amm nadzieję, że przedstawisz tutaj ten dialog :P BArdzo mi się podobała Twoja wizja rozpoczęcia przyjaźni między Syriuszem a Jamesem. Może wtedy mały Rogacz był doroślejszy haha xD W każdym razie cała historia z wyjcem baaardzo prawdopodobna, a mimo wszystko oryginalna. :) czekam z niecierpliwością na cd, mam nadzieję,że pojawi się szybko. Zapraszam na moje blogi zapiski-condawiramurs oraz odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyna Syriusza była od niego starsza. Sądzę, że można się tak zakochać, a jeśli absolutnie nie bierzesz tego pod uwagę - może się wydawać, że się tak zakochało. Dodatkowo należy zwrócić uwagę na to, że czarodzieje trochę inaczej dorastali, bo wielu z nich brało ślub zaraz po zakończeniu szkoły. Po prostu potrzebowałam jakiegoś wytłumaczenia na to, czemu Syriusz jest takim lekkoduchem i bawidamkiem. Bo nie wydawało mi się sensowne, że po prostu podjął taka decyzję - musiał być jakiś powód.

      Beta uświadomiła mi, że wersja bardziej zbliżona do tego co znajdowało się na hogwart-memories, była bardzo naciągana i mało prawdopodobna. Tak jest rzeczywiście o wiele lepiej.

      Rozmowa Syriusz i Lily jest w planach, ale niczego nie obiecuje :p

      Rozpoczęcie ich przyjaźni, jest inne niż narzuca kanon, ale trudno :p Podoba mi się bardziej niż to co zostało przedstawione w HPiIŚ. Szczerze powiedziawszy wątpię, aby Syriusz planował zerwanie z rodzinnymi tradycjami w wieku jedenastu lat...

      Pozdrawiam gorąco,
      maximilienne

      Usuń
  4. boskie <3 nie moge sie doczekac co wymyslisz w nast. rozdziale :D <3

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku jak ja uwielbiam Huncwotów ♥
    James i Syriusz. jacy cudowni przyjaciele! i o wiele bardziej podoba mi się Twoja wersja ich poznania. tak, zdecydowanie ta historia bardziej przypadła mi do gustu! nie mogę się doczekać rozmowy Syriusza i Lily. to będzie musiało być przecudowne!
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
    ~Puchonka 123

    *Zapraszam na mojego bloga ;) *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco dziękuję za komentarz :)

      Pozdrawiam cieplutko,
      maximilienne

      Usuń
  6. Właśnie weszłam na twój blog, i jako że kocham Huncwotów to od razu postanowiłam że go przeczytam gdy będę miała chwilę. Tylko nie wiem jak to zrobię bo jutro wyjezdżam na tydzień i nie wiem czy bd miała neta, a dobra zaraz idę czytać twoje rozdziały. Myślę że mi się spodoba. :)

    lily-evans-i-james-potter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skończyłam czytać wszystkie rozdziały!
      Najbardziej mi się podobał rozdział 7 i 6<3
      Podobał mi się wątek James-Syriusz<3 To było piękne<3 Mam nadzieje że uczucia Syriusza do Lilki się zmienią. :)

      Zapraszam do mnie na nowy rozdział:)

      Usuń
    2. Jejku, jaka prędkość! :o:p Bardzo się cieszę, że tu trafiłaś i że dotychczasowe rozdziały Ci się podobają :) Jeśli planujesz zostać na dłużej, zapraszam do obserwowania, ponieważ nie informuje o nowych rozdziałach.

      Jakby nie patrzeć historia nadal się rozwija, a jak sam Syriusz stwierdził: jeśli Lily i James się zejdą, to być może nawet polubi rudzielca. A wątek James_Syriusz w kilku kolejnych rozdziałach też jest dość mocno zarysowany więc zapraszam ;)

      Pozdrawiam gorąco,
      maximilienne

      Usuń

Obserwatorzy