środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział usunięty: Come on let's go


Lily pospiesznie rzucała potrzebne do spakowania rzeczy na łóżko, starając się o niczym nie zapomnieć. W jej ruchach kryła się dziwna nerwowość, a oczy wypełniała niepewność. Jako że nie była wielką fanką quidditcha, długo i mocno zastanawiała się, czy na pewno chce jechać na mistrzostwa, a przez pewien czas miała wręcz pewność, że jednak sobie odpuści i odsprzeda bilet komuś, komu zależałoby na nich o wiele bardziej. Nie reflektowała na spędzanie czasu z rozentuzjazmowanym Potterem i Blackiem, czego – jak wiedziała – nie dało się uniknąć.
Lecz usilne namowy Remusa i obietnice, że kilka dni mogą poświęcić na wspólne zwiedzanie obcego kraju, przechyliły szalę. Ostatecznie decyzję przypieczętowały smutne wieści Meredith, a Lily poczuła, że nie może w takiej chwili opuścić przyjaciółki.
Dodatkowo sytuacja w domu nadal nie prezentowała się ciekawie. Rodzice wychodzący na znaczną część dnia do pracy, zostawiali tym samym obie córki wyłącznie we własnym towarzystwie. Dla Lily szybko sytuacja okazała się nie do zniesienia. O ile przy rodzicach Petunia jeszcze starała się udawać – choć wkładała w to wyłącznie tyle energii, ile to absolutnie konieczne – że toleruje młodszą siostrę, to gdy tylko znikali za drzwiami mieszkania, otwarcie nią gardziła.
Petunia nie tylko wyrządzała Lily ból, ale również sprawiała, że powracały dawne, nieco już zakurzone wspomnienia, których Evans wcale nie chciała przywoływać. Świadomość, że kiedyś było lepiej. A wraz z nią ten dojmujący żal, że przeszłość już nigdy nie wróci.
Dawniej, kiedy magiczny świat dopiero otwierał się przed nią otworem, wszystko wydawało się inne. Zamiast śmiertelnych wrogów były najlepszymi przyjaciółkami i powiernicami sekretów, rozmawiającymi językiem niezrozumiałym dla nikogo poza nimi. A później wkroczył między nie chłopak ze Spinner’s End, niosąc ze sobą magię i niezgodę.
Snape udawał jej przyjaciela, równocześnie coraz bardziej oddalając się i wpadając w ślizgońską indoktrynację. Lily do dziś nie potrafiła zrozumieć, czemu Severusowi ubzdurało się, że różniła się czymkolwiek od pozostałych mugolaków, którymi coraz otwarciej gardził.
Tamto pamiętne popołudnie, kiedy nazwał ją szlamą, ostatecznie ich rozdzieliło. „Szlama” utkwiło w umyśle Evans niczym zadra pod paznokciem i nie istniał żaden sposób, by się jej pozbyć.
Lily czasami żałowała, że list z Hogwartu nie przyszedł również do Petunii. Miała już dość goryczy w każdym słowie, pozornie ukrytej pod stertą wyzwisk wypowiadaną z cichym sykiem, jakby przez zaciśnięte zęby.
To wszystko składało się na niezbyt udane wakacje, mimo miłych, ciepłych letnich wieczorów spędzanych na wspólnie z rodzicami. Samotne dni w towarzystwie Beatlesów, a także ton powieści sprawiały, że coraz bardziej chciała się wyrwać z Cokeworth i wrócić do przyjaciół oraz szkoły. Do miejsca, gdzie w całości ją akceptowano. Gdzie nie musiała kryć się po kątach, ani udawać „zwyczajnej”. Gdzie po prostu mogła być sobą. 
Remus z torbą podróżną przewieszoną przez ramię szybko przepychał się na zaplecze zatłoczonego Dziurawego Kotła. Zacisnął pięści tak mocno, że paznokcie aż wbiły w dłoń, zostawiając ślady w kształcie niewielkich półksiężyców. Westchnął, zbierając myśli i starając się uspokoić rytm serca. Tak usilnie starał się zostawić za sobą wspomnienia i choć wydawało mu się, że po części uporał się już z tym problemem, to równocześnie ciążyła mu obawa, że gdy tylko ujrzy Skyler, wszystko momentalnie do niego wróci i ponownie odbierze zdolność racjonalnego myślenia.
Stuknął różdżką w mur, który po chwili zmienił się w łukowe przejście i w całej okazałości, ukazała się przed nim ulica Pokątna. Musiał przyznać, że zaszłe zmiany, jakie tu zaszły, były kolosalne. To, co widział, wydawało się jedynie cieniem dawnej Pokątnej, do tej pory zawsze tętniącej życiem.
Lupin poprawił torbę na ramieniu i ruszył w stronę kawiarni Floriana Fortescue.
Gdy podszedł wystarczająco blisko, nie dowierzał, że trafił w dobre miejsce. Pamiętał, jak kiedyś na zewnątrz stały stoliki, praktycznie zawsze oblegane w komplecie. Niepewnie przestąpił z nogi na nogę, wziął głęboki oddech, po raz kolejny powtarzając sobie, że da radę i że tamta decyzja sprzed miesiąca pozostawała słuszna, pchnął drzwi sklepu.
Nie wierzył własnym oczom. Mimo że z zewnątrz zdawało się, że kawiarnie porzucono, w środku sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej. Witryny zostały zaczarowane tak, że sprawiały wrażenie, jakby za oknem znajdował się przyjemny dla oka pejzaż, a liczne lampy rozświetlały złotym światłem nawet najdalsze zakątki przybytku. Za kontuarem stał uśmiechnięty właściciel, najwyraźniej cieszący się, że pomimo ciężkich dni udało mu się utrzymać na rynku.
Może rzeczywiście jest coś w tym, co mówią Syriusz i James, że w tych czasach potrzeba nam powodów do małych radości znacznie bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, przemknęło przez myśl Remusowi.  
– Witaj, bracie!
Krzyk Syriusza dotarł do Remusa, dzięki czemu udało mu się zlokalizować przyjaciół. Podszedł do nich pośpiesznie, w duchu ciesząc się, że rozłąka dobiegła końca. Niby lubił przebywać w domu, ale letnie miesiące niosły za sobą piętno samotnych przemian, rzucających cień na wszystkie pozostałe dni.
– Gdzie one są?  – spytał Potter, uważnie spoglądając na zegarek, przytupując przy tym nogą.
– Nie przejmuj się Jamesem… Od paru dni znajduje się zupełnie w swoim świecie… – stwierdził Black z nieskrywanym rozbawieniem.
– Jeśli nie zjawią się tu za dwadzieścia minut, jesteśmy upupieni! – wykrzyknął nerwowo Rogacz. – Czemu musiały iść akurat dzisiaj iść oglądać jakiegoś bobasa… Akurat dzisiaj!
– Upupieni? – powtórzył sceptycznie Remus, zajmując wolne krzesło.
– Wydaję mi się, że nawet cię nie słyszał – dodał Łapa, klepiąc Jamesa po ramieniu. – Jak dojedziemy na miejsce, wszystko mu przejdzie, co do tego mam pewność.
– Gdzie one są?! – mamrotał Potter pod nosem, coraz bardziej zniecierpliwiony, uparcie wpatrując się w wolno poruszające się wskazówki zegarka.
– A gdzie Peter? – spytał Lupin, rozmasowując ramię.
– Powiedział, że spotkamy się na miejscu. Z tego, co wiem, użył świstoklika z Briony i jej rodziną – odparł Łapa, dopijając kawę.
Ku uldze Jamesa, przez drzwi kawiarni przeszły właśnie dziewczęta rozprawiające o czymś z przejęciem.
– Idziemy! – wykrzyknął, momentalnie zrywając się na równe nogi, a następnie wypadł na ulice Pokątną, wypychając przed sobą dziewczyny. Syriusz pokręcił z politowaniem głową, po czym zapłacił rachunek u Fotrescue.
– Trzeba mu było jednak nie pozwolić wypić tej kawy – dodał z westchnieniem, zamykając za nimi drzwi.
Remus nie sądził, że ponowne spotkanie ze Skyler okaże się aż tak trudne. Liczył raczej, że przez ubiegły miesiąc udało mu się na tyle zapanować nad tym uczuciem, że zdusił je w zarodku. Lecz kiedy wyszedł z kawiarni Floriana Fortescue, a ona obdarzyła go słodkim uśmiechem, poczuł się zupełnie tak, jakby nie minął nawet jeden dzień od ich rozstania.
Powoli zdenerwowanie Jamesa ustępowało podnieceniu i w obecnej chwili nie mógł ustać w miejscu.
– Za dużo kofeiny – stwierdził Black z westchnieniem, kręcąc lekko głową, gdy James ruszył przed siebie tak szybko, że Lily i Meredith miały problem z nadążeniem. Łapa podbiegł do przyjaciela, zostawiając za sobą Remusa. Po drodze na moment zatrzymał się przy Evans, Paxton i Chenal, z którymi nie dano mu się jeszcze przywitać, i posłał im przepraszający uśmiech, ze zdziwieniem zauważając, że w przeciwieństwie do Huncwotów, nie posiadają żadnego bagażu poza torbami, niewiele większymi od tych szkolnych. Szybko pokonał rosnący dystans pomiędzy Jamesem a resztą grupy, po czym chwycił Rogacza za tył kołnierzyka. – Zwolnij – stwierdził ostro, po czym ze świstem wypuścił powietrze z płuc. – Dziewczyny za tobą nie nadążają, jak tak pędzisz, a ja... Ja naprawdę nie przepadam za bieganiem.
– Za szybko idę? – spytał niepewnie James, jakby sam niedowierzał, że to możliwe.
– Spokojnie, bracie, zdążymy. Wszystko pójdzie zgodnie z planem – starał się uspokoić Pottera, równocześnie zerkając za siebie, rozglądając się za resztą grupy. Ku jego uldze, dzielnie parli w ich stronę.
Kiedy w końcu dotarli do wejścia dla interesantów, James coraz częściej niespokojnie zerkał na zegarek, martwiąc się, że się spóźnią, mimo że godzina wskazywała, że wciąż mieli przynajmniej dziesięć minut zapasu.
Jako że zepsuta budka telefoniczna, służąca za przejście do Ministerstwa Magii, miała ograniczone rozmiary, musieli podzielić się na dwuosobowe grupy. Do Syriusza dotarło, jak bardzo James skupił się i zdenerwował podróżą, dopiero w chwili, gdy Rogacz nie przedsięwziął żadnych kroków, aby znaleźć się w ciasnej przestrzeni razem z Lily.
Zanim Remus zdążył zareagować, Lily i Meredith z głośnym zgrzytem zamykały za sobą drzwi. Zresztą, co wolno mu powiedzieć, nie wzbudzając przy tym podejrzeń? Przecież nie mógł się zdradzić, nie po tym, jak długo udało mu się utrzymać to w tajemnicy i nie po tym, co zadecydował. Doskonale wiedział, że gdyby tylko przyjaciele się dowiedzieli, od razu staraliby sie go przekonać do porzucenia tej, w ich mniemaniu, okropnie złej decyzji, starając się wmówić Lunatykowi, że przecież należy mu się coś od życia.
Remus wszakże zamierzał dotrzymać postanowienia. Obawiał się, że zamknięcie w tak ograniczonej przestrzeni ani trochę mu tego nie ułatwi.
Ponaglany przez Pottera, niepewnie, z lekkim ociąganiem ruszył w kierunku budki telefonicznej, a każdy krok wydawał się zajmować wieczność i równocześnie setny ułamek sekundy, nieubłaganie przybliżając go do celu. Zamknął drzwi, wstrzymując oddech oraz przymykając oczy, zupełnie jakby starał się znaleźć w całkowicie innym, najlepiej oddalonym o wiele mil, miejscu. Coraz ciężej szło mu skupienie się, szczególnie gdy Skyler przestąpiła z nogi na nogę i jak gdyby nigdy nic się nie stało, spytała:
– Jak tam wakacje?
Skóra zaczęła go mrowić i już doskonale wiedział, że nie znajduje się nigdzie indziej. Że w gruncie rzeczy niczego bardziej nie pragnął, jak znajdować tu i teraz. Zacisnął dłoń w pięść, schowaną za plecami. Bądź silny, przecież dobrze wiesz, że tamta decyzja była jedyną słuszną. Nie wolno ci  się teraz poddać.
– Dobrze, dziękuję. A twoje? – odpowiedział z przesadną kurtuazją, starając się utrzymać nerwy na wodzy i poskromić zmysły, z których każdy wyrywał się teraz w jej stronę.
Odetchnął z ulgą, gdy budka szarpnęła lekko, zawiadamiając, że dotarli na miejsce. Remus, może odrobinę zbyt gwałtownie, otworzył drzwi windy i wypadł na zewnątrz.
Skyler przypatrywała mu się z lekkim zaskoczeniem, pewna, że nawet nie zauważył, jak trudno było jej udawać, że cała ich wspólna historia się nie wydarzyła. Pewnie nie miał nawet pojęcia, jak niesamowicie chciała, by jednak zmienił swoją decyzję.
 Ruszyła za Lupinem, nerwowo poprawiającym pasek torby na ramieniu, kierującym się w stronę Lily oraz Meredith. Chenal żałowała, że nie wykorzystała tamtej sytuacji, ale przecież obiecała Remusowi czas i swobodę podjęcia decyzji. Nie sądziła tylko, że będzie tego aż tak żałować.
Zanim zdążyła dołączyć do grupy, z budki telefonicznej wytoczył się James, popędzając ich w kierunku stanowiska kontroli. Gdy znudzony czarodziej w szarej szacie obejrzał ich różdżki i potwierdził przynależność do magicznego świata, ruszyli za pędzącym Potterem w stronę Głównego Biura Sieci Fiuu.
Ku jego najwyższej uldze i zgodnie z przewidywaniami wszystkich pozostałych zdążyli na czas, tylko po to, by ustawić się w długiej kolejce.
Syriusz wywrócił oczyma, ale w głębi cieszył się, że z Jamesa powoli uchodziło napięcie. Obawiał się tylko, że za moment zacznie za tym tęsknić, kiedy przyjaciel ze skrajnego zdenerwowania wpadnie w równie ekstremalną euforię. Już teraz zdawało mu się, że dostrzegał, jak Rogacz zaczynał nieznacznie podskakiwać. Black postawił bagaż koło nogi, po czym zaplótł ręce na piersi, z lekkim uśmiechem przyglądając się stojącej kilka osób wcześniej brunetce, nerwowo przygryzającej wargę i co rusz zakładającej niesforny kosmyk włosów za ucho, przy akompaniamencie westchnień dziewczyn na temat malutkiego Xaviera.
– Całe szczęście zdążyłem – dotarł do Syriusza znajomy głos, w którym dało się usłyszeć usilnie powstrzymywane rozbawienie. – Zupełnie nie wiem, po co kazałaś przychodzić mi tak wcześnie, Merry – dodał, co wprawiło Syriusza w lekką konsternację i odwrócił się niepewnie, by potwierdzić swoje obawy.
Prędko przeniósł spojrzenie na Jamesa, ponownie tego dnia przechodzący szybką zmianę stanu emocjonalnego.
– Czy naprawdę nie mogłaś mnie poinformować, że chodzi akurat o niego? – syknął Potter, zbliżając się do Paxton, starając się udawać, że przybysz wcale nie stoi tuż obok.
– Cześć, James – wszedł Jamesowi w słowo Anton, posyłając mu przyjacielski uśmiech, na co Rogacz odpowiedział Paxtonowi morderczym spojrzeniem. – A ja głupi myślałem, że skoro już nie gramy w konkurujących drużynach, zapomnimy o wszystkich ubiegłych zatargach. Lecz najwyraźniej się myliłem – dodał z lekkim westchnieniem.
– A ty myślałeś, że o kogo chodziło? – prychnęła Meredith, podchodząc bliżej i obrzucając Pottera pobłażliwym spojrzeniem, opierając dłonie na biodrach.
– Byłem pewien, że o tego twojego chłoptasia – odparł pewnie, spoglądając nieprzychylnie na Paxtona.
– Skoro tak bardzo przeszkadza ci obecność mojego brata, to powinieneś się zorientować, o kogo mi chodzi. Ale na pytanie, czy mogę zabrać kogoś na miejsce Petera, odpowiedziałeś, jasne, żaden problem! Lecz jak widać, najwyraźniej istnieje jakiś problem – podsumowała, podnosząc głos, wzbudzając tym samym lekkie zainteresowanie pozostałych podróżnych.
– Byłem pewien, na Merlina, że nie muszę pytać, skoro nie odstępujecie się na krok! – odparł James wzburzony, równocześnie starając się nie krzyczeć.
– Jeśli już musisz wiedzieć, to Charles i ja nie jesteśmy już razem – odparła Meredith, pochylając się lekko w stronę Jamesa, po czym momentalnie posmutniała i odwróciła się w stronę przyjaciółek.
– Piękny popis, Potter. Powinszować – skwitowała Lily z pogardą, patrząc na Jamesa z niesmakiem. – Idź już lepiej stanąć gdzieś daleko od nas – dodała, a gdy nie zareagował, skierowała się w stronę Syriusza:
– Black, przydaj się na coś i zabierz go gdzieś. I najlepiej spraw, żeby taka sytuacja się już nie powtórzyła.
Gdy wreszcie weszli do biura, zauważyli, że kolejka rozdzielała się na dwie odnogi – jedna tradycyjnie służąca czarodziejom do przekraczania granic kraju, a druga, specjalnie na tę okazję, obsługiwała wyłącznie pasażerów udających się na Mistrzostwa Świata w Quidditchu.
Jak dowiedzieli się od pracownika, wyraźnie nieszczęśliwego, że nie może zamienić się z nimi miejscami, niestety nie udało się zorganizować transportu bezpośrednio na teren turnieju, ponieważ włoskie Ministerstwo Magii wymagało, by zarejestrować każdego czarodzieja przybywającego na teren ich kraju. Jednak nikt głośno nie mówił o tym, że za wszelką cenę starają się uniknąć zamętu podobnego do tego w Wielkiej Brytanii.
Mężczyzna zapewnił równocześnie, że ta obowiązkowa przesiadka nie będzie wiązać się z żadnymi dodatkowymi kosztami. Odczekali na swoją kolej, po czym wszyscy razem wcisnęli się do pokaźnych rozmiarów kominka, zgodnie z ich przypuszczeniami zwykle używanego do transportu rodzin z dziećmi, a następnie pracownik Ministerstwa sięgnął do dużego słoika stojącego nieopodal, wyglądem przypominającego stojak na parasole, i wyciągnął z niego garść niebieskiego proszku Fiuu, później wsypał go do kominka z głośnym okrzykiem: Ministerstwo Magii, Biuro Obsługi Podróży Międzynarodowych, Rzym, Włochy. 

32 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że udało ci się opublikować rozdział :) Fajnie, że zawarłaś w rozdziale trochę relacji Lily z Petunią i naprawdę nie mogę doczekać się mistrzostw. Ciekawa jestem, czy wspólnie spędzony czas ociepli trochę relacje Lily i Jamesa ;) Wygląda na to, że Remus podjął złą decyzję, spodziewałam się tego, chociaż nadal mam nadzieję, że zmieni zdanie (albo ktoś mu w tym pomoże). Życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Pozdrawiam :)
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam gorąco,
      maximilienne

      Usuń
  2. Rozdział mi się podobał, szczególnie dlatego,że przyjaciele znów są razem, a więc będzie zabawa ;p Zdenerwowanie Jamesa mnie rozbroiło, ale jeszcze abrdziej fakt, że to Syriusz musiał go uspokajać, nie spodziewałabym się xD nieźle zabawne. Wydaje mi się,że POtter może wykorkować z nadmiary tych emocji, biedaczek ;p powinien nieco wyluzować! Lily współczuję, oczywiście, relacji z siostrą, choć niestety mnie nie zaskoczyły. Mam ogrmną nadzieję, że któryś z Huncwotów domyśli się, w kim zakochał się Remus, bo inaczej to chyba nic goo nie przekona, że uciekanie przez uczuciem jest głipotą... Ciekawe, jak to pociągniesz. W poście znajdowało się nieco powtórzeń, np. na początku:
    "Petunia nie tylko sprawiała Lily ból, ale również sprawiała, że powracały dawne, nieco już zakurzone wspomnienia, których Evans wcale nie chciała przywoływać. Świadomość, że kiedyś było lepiej. A wraz z nią ten dojmujący ból, że przeszłość już nigdy nie wróci.
    Dawniej, kiedy magiczny świat dopiero otwierał się przed nią otworem, wszystko było inne. Zamiast śmiertelnych wrogów były najlepszymi przyjaciółkami i powiernice sekretów rozmawiające językiem niezrozumiałym dla nikogo poza nimi. A później wkroczył między nie chłopak ze Spinner’s End, niosąc ze sobą magię i niezgodę." -> m.in. "sprawić", "być", "ból". jest też zła odmiana we fragmencie o powiernicach sekretów. W kawiarni brakowało w którymś słowie ogonka na końcu, było "e" zamiast "ę", ale nie mogę teraz znaleźć. Z niecierpliwością czekam na cd i zapraszam do mnie na świeżo dodaną nowość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę jak są razem ;) Łatwiej się piszę. I zawsze mnie wkurzało, jak autorzy wciskają wszystkich huncwotów, Lily i jej przyjaciółki do domu jednej z osób na całe wakacje. Myślę, że wszyscy rodzice przyjęliby to, że dziecko, które 10 miesięcy jest w szkole, pozostałe dwa też spędzi gdzieś z dala od domu :p
      A relacje Lily z siostrą nie miały być zaskakujące... W końcu to kanon, więc nie można tam zbytnio zamieszać.
      Dziękuję za powtórzenia i potknięcia, musiałam chyba na moment oślepnąć, kiedy poprawiałam tamte fragmenty. Za moment się tym zajmę.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam gorąco,
      maxie

      Usuń
  3. Super rozdział ;) Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i mam nadzieję że się wkrótce pojawi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam ciepło,
      maxie

      Usuń
  4. Bardzo się cieszę, że Ci się udało i to naprawdę z niezłym skutkiem i czasem! Właściwie nie wyczuwa się w rozdziale żadnego kryzysu :) Mam nadzieję, że teraz pójdzie Ci już tylko łatwiej.

    Fajnie, że nasi bohaterowie znów są wszyscy razem. Czekam z niecierpliwością na jakieś przygody podczas mistrzostw. Niekoniecznie te negatywne, właściwie mam nadzieję, że Voldemort nie zepsuje tej imprezy. Może jakaś zabawa, trochę alkoholu i coś między Skyler i Remusem? Albo Jamesem i Lily? Albo Syriuszem i kimś? :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to dobrze, że najwyraźniej nie widać, który fragment jest napisany z opóźnieniem czasowym ;) Cieszę się niezmiernie. Zobaczymy jak to będzie, bo szarpnęłam i za moment wypchnę do publikacji wszystko co miałam i zostanę z pustymi rękoma, a czasu jakby wcale nie mam więcej.
      A jak tam się czujesz na nowej drodze życia? ;) Jakieś znaczące różnice?
      Niezmiernie dziękuję za komentarz i pozdrawiam gorąco,
      maxie

      Usuń
  5. Właśnie po raz drugi skasowałam sobie komentarz w trakcie pisania ;< Z takiego też powodu zabrakło go pod 'prorokiem' - pisałam, pisałam i się skasował, a drugie podejście wyleciało mi z głowy - przepraszam!
    Notka bardzo przypadła mi do gustu - taka lekka i przyjemna, w ogóle nie wskazująca na problemy z weną :) No i nareszcie doczekałam się Lily i Remusa! Te Lupinowe rozterki... wspaniałe :) Podskakiwaniem Pottera rozbawiłaś mnie na całego, dobrze jest widzieć, że i on czasem może się czymś denerwować ;)
    Mam wielką nadzieję, że nie masz w planie rozwalenia mistrzostw śmierciożerczą przygodą. I czekam na jakieś poalkoholowe pikantne fragmenty :P

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi bardzo, że Ci się komentarz skasował :( Ale tym bardziej mi miło, że jednak postanowiłaś napisać go jeszcze raz. I najwyraźniej, jeszcze raz. Strasznie mi miło :)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko,
      maxie

      Usuń
  6. Upupieni! Rozwaliło mnie to XD
    Kurczę, witam i zmykam, bo mam za dużo do nadrobienia (znów!) a czas, niestety, nagli jak nigdy. W każdym razie przeczytani, trzymam kciuki za Twoją wenę, motywację, cierpliwość i wszystko po kolei (:
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio też zostawiam głównie takie komentarze niestety. Nie jest to zbyt miłe z mojej strony, ale lepsze to, niż całkowity brak odzewu... W takim razie dziękuję, że zostawiłaś po sobie choć taki ślad ;)
      Dziękuję gorąco za komentarz i pozdrawiam,
      maxie

      Usuń
  7. Hej. Świetnie piszesz. Jestem tutaj pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni. Również uważam, że gdyby Petunia otrzymała list z Hogwartu to zachowywałaby się inaczej względem Lily, niestety zazdrość jest okrutna.

    Wybacz,że bez ładu i składu, ale trudno pisać jedną ręką [druga przykłada kompres]. Zapraszam na swój blog, jeżeli najdzie Ciebie ochota ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam gorąco,
      maxie

      Usuń
  8. Bardzo podobają mi się twoje opowiadania :) .
    Czekam na następny rozdział :) i życzę weny .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam cieplutko,
      maximilienne

      Usuń
  9. Świetnie piszesz ! Jestem tutaj po raz pierwszy i bardzo spodobało mi się twoje opowiadanie :)
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału , mam nadzieję , że pojawi się on w jak najkrótszym czasie . Życzę weny :)
    Monia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam,
      maximilienne

      Usuń
  10. Świetny rozdział !!! Bardzo mi się podobał !
    Świetnie piszesz !!! Twój blog poleciła mi koleżanka , postanowiłam , że zajrzę na niego i nie mogłam oderwać się od czytania .
    Przepraszam że piszę bez ładu i składu :)
    Chciałabym aby w opowiadaniu było więcej wątków z Lily i Snapem . Runież kibicuje Remusowi i Sky
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję niezmiernie za komentarz!
      Pozdrawiam gorąco,
      maximilienne

      Usuń
  11. Ach, co ta kofeina robi z człowiekiem... haha zachowanie Jamesa naprawdę mnie rozbawiło w tym rozdziale. Ale doskonale go rozumiem. Chłopak się spieszy, denerwuje, a tu musi czekać na dziewczyny, którym akurat teraz zechciało się oglądania małego dziecka. Emocje wzięły nad nim górę, ale nie ma się co dziwić z drugiej strony.
    Nic dziwnego, że Lily nie jest łatwo obcować ze swoją siostrą. Nigdy nie przepadałam za Petunią i wydaje mi się, że dziewczyna zwyczajnie zazdrości listu z Hogwartu i tych wszystkich magicznych umiejętności. A przez to staje się coraz bardziej zgorzkniała.
    Poza tym wzruszył mnie jeden fragment dotyczący umiejętności cieszenia się z małych rzeczy w tak trudnych czasach. Był naprawdę prawdziwy... bo przecież kiedy jest naprawdę ciężko, wystarczy drobnostka, by wywołać cień uśmiechu na czyjejś twarzy. Pięknie to opisałaś.
    Rozdział według mnie był pełen optymizmu, szczególnie jego druga część - kiedy przyjaciele spotkali się w swoim gronie. Bardzo przyjemnie i lekko się czytało. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dziękuję za miły komentarz :)
      Pozdrawiam gorąco,
      maxie

      Usuń
  12. Hejka. Niezbyt przepadam za Jamesem [szczerze powiedziawszy akurat jego lubię najmniej z Huncwotów, za to Syriusz jest rewelacyjny] wracają... ukazałaś go w ciekawy, nawet intrygujący sposób. Co Petuni to zgadzam się, że po prostu zazdrości Rudej. Gdyby i Petunia dostała taki sam list, to jestem pewna, że siostry byłyby najlepszymi przyjaciółkami, a tak? Zazdrość zabiła przyjaźń...niestety.

    Czekam na następny rozdział :)


    PS.: Zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam, ale może się Tobie spodoba ;)

    http://slytherin-pure-blood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz! :) Liczę, że zostaniesz na dłużej ;)
      Pozdrawiam cieplutko,
      maximilienne

      Usuń
  13. Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Remus i Sky to chyba mój ulubiony wątek! Zainteresowałaś mnie od razu i łapczywie czytam każdy rozdział, pożerając przy tym kilogramy czekolady i wypijając litry herbaty. Idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję gorąco za komentarz! :) Liczę, że zostaniesz na dłużej ;)
      Pozdrawiam cieplutko,
      maximilienne

      Usuń
  15. Może kolejne spotkanie z framugą i życzenie? ;P Z niecierpliwością czekam na mecz, ale jestem uzbrojona w cierpliwość i mam nadzieję, że nasze komentarze sprawią, że procenty u góry strony zaczną powoli rosnąć bo twoje pióro samo z przyjemnością zabierze się do skrobania kontynuacji ;)
    Weny i huncwotów ;)
    niecnimarudersi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może rzeczywiście to najlepsze rozwiązanie. Ostatnio postanowiłam przebrnąć przez swoje rozdziały i sklecić coś na kształt streszczenia, to może wpadną mi do głowy jakieś historię, które można by rozwinąć. Bo niestety, przy takiej ilości tekstu, drobnostki zaczynają umykać.
      Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam,
      maxie

      Usuń
  16. Wreszcie tu dotarłam. Musiałam nadrobić Twój, dość spory, dorobek i z zadowoleniem stwierdzam, że nareszcie mi się to udało. Nie będę tu pisać szczegółowego wypracowania na temat całej historii, bo zajęłoby mi to pół dnia, a podobno powinnam zacząć się uczyć. Powiem tylko, że bardzo podoba mi się wielowątkowość tego opowiadania i podziwiam Cię za to, że potrafisz to wszystko zgrabnie połączyć. Ja sama często się gubię, kiedy muszę zapanować nad zbyt dużą liczbą postaci. Ciężko mi wybrać tutaj swego ulubieńca, ale chyba jednak będzie nim Remus (nie Syriusz! Chociaż po głębszych przemyśleniach może się to zmienić, zazwyczaj ostatecznie wybieram Syriusza).
    Cóż, pisz, bo bardzo dobrze Ci to wychodzi. Pomysłowość to pewnie Twoje drugie imię.
    Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mi miło powitać Cię w moich skromnych progach! Podziwiam, że chciało CI się tyle nadrabiać, bo trochę tego się już zebrało. Niezmiernie dziękuję za wszystkie miłe słowa :)
      Idę pisać, a co!
      Pozdrawiam gorąco,
      maxie

      Usuń

Obserwatorzy